Chemia, chemia i jeszcze raz chemia. I tak już od ponad 4 miesięcy. Przez ten czas Ola Fornalczyk, na co dzień uczennica Niepublicznego Gimnazjum „Edukator” w Kaliszu, opuściła szpital jedynie dwa razy, na kilka dni. Dziś znowu ma nakłucie (punkcję szpiku kostnego), po którym nie będzie mogła się ruszyć przez 18 godzin. To dla niej jednej z najcięższych chwil. Momentami bardzo cierpi. Ale gdy już nieco dojdzie do siebie, potrafi bez reszty cieszyć się życiem. – To jest prawdziwa wojowniczka – mówi mama dziewczynki, Małgorzata Fornalczyk.
Myśleli, że chorobę ma już za sobą
Po raz pierwszy los doświadczył rodzinę przed 7 laty. U Oli, wówczas 7-latki, stwierdzono ostrą białaczkę limfoblastyczną. - Była leczona chemioterapią przez 8 miesięcy, później w domu, tak że całe leczenie trwało 2 lata. Potem nastąpiło 4,5 roku spokoju – mówi Małgorzata Fornalczyk. – W maju minęłoby 5 lat i temat miał być zamknięty, bo mówi się, że maksymalnie 20% dzieci z białaczkami ma wznowy, a ponad 80% wychodzi z tego i choroba się nie pojawia. Niestety Ola miała tego pecha.
O nawrocie choroby rodzina dowiedziała się przez przypadek. Przy okazji własnej morfologii Małgorzata Fornalczyk wykonała badania córce. Wyniki wyszły fatalnie. – Z początku myślałyśmy, że to wina wirusa, który pojawił się w międzyczasie, ale niestety minął tydzień, a wyniki były coraz gorsze. Pojechałyśmy do Poznania na pobranie szpiku i tam okazało się, że jest wznowa. U Oli zdiagnozowano dokładnie ten sam rodzaj białaczki, co 7 lat temu – mówi mama Oli.
Na szczęście chorobę wykryto jeszcze we wczesnym stadium. – Płyn mózgowo-rdzeniowy miała czysty, nie miała powiększonej wątroby, trzustki, żadnych wybroczyn na skórze i w ogóle żadnych oznak, że jest coś nie tak. Do tego była bardzo aktywna. 21 grudnia trafiła do szpitala i rozpoczęło się leczenie onkologiczne. Od tego czasu jesteśmy na oddziale – mówi Małgorzata Fornalczyk.
Mimo cierpienia rozpiera ją radość życia
Rzeczywiście są na oddziale – obie. Mama nie opuszcza córki na krok. Śpi przy jej łóżku. Na materacu. – W sali przebywa czworo dzieci i przy każdym jest jeden rodzic. Wszyscy śpimy na podłodze, warunki są bardzo trudne, bo jest hałas, zaduch, zamieszanie, wspólna łazienka. Ale cieszymy się, że w ogóle możemy być z naszymi dziećmi. Ola też lubi przebywać na tej sali, bo ciągle coś się dzieje. Zresztą w jej towarzystwie nie ma szans, żeby dzieci siedziały przy komputerze czy telewizorze, bo Ola bez przerwy coś robi – mówi mama nastolatki.
Ola ma wiele pasji: harcerstwo, gra na gitarze i czytanie książek. Prowadzi bloga o książkach, lubi wędrówki po górach i spacery brzegiem morza. Pisze wiersze, robi bransoletki z koralików i wspiera charytatywną akcję na rzecz dzieci z ubogich rodzin. Uwielbia się uczyć; już podczas pobytu na oddziale onkologicznym została laureatką olimpiady polonistycznej. - Jak nie ma akurat lekcji to natychmiast uczy dzieci robić bransoletki, a to coś wykleja, a to zajączki wielkanocne przygotowują, a to Michałowi Szpakowi zrobiła coś na pamiątkę. Na oddziale była też Kasia Bujakiewicz z Andrzejem Wroną, którzy również zaangażowali się w tę akcję Oli i wzięli dla siebie bransoletki. Po prostu Ola jest bardzo, ale to bardzo aktywna i cały czas robi coś dla kogoś. Gdy jeszcze chodziła do szkoły szyła dla swojej klasy serduszka z filcu na walentynki, a to robiła ostatnio jakieś laurki, kwiatki na oddziale, bez przerwy coś – mówi mama 14-latki.
Ola nie daje się chorobie, chociaż leczenie jest bardzo trudne. Chemia, którą dostaje od grudnia jest dużo bardziej agresywna, niż poprzednio i czyni większe spustoszenie w organizmie dziewczynki. - Psychicznie jest wojownikiem, to jest niewiarygodne, ale fizycznie bywa różnie. Były już takie momenty, że tak potwornie cierpiała, że musiała dostawać morfinę, bo miała zniszczony potwornie cały układ pokarmowy, płakała i zwijała się z bólu po kilka godzin, to chyba było najgorsze. Miała też przez chemię porażone nerwy w buzi, na morfinie była wtedy przez 5 dni. Wcześniej tego nie było – mówi Małgorzata Fornalczyk. – Bardzo trudne są też nakłucia, po których musi leżeć na płasko przez 18 godzin. To jest dla niej bardzo trudne. Na szczęście oprócz tego świata szpitalnego ma też kontakt ze światem zewnętrznym, koleżanki bardzo niej pamiętają i cały czas ma z nimi kontakt.
Konieczny przeszczep
Lekarze nie pozostawiają złudzeń – Ola musi mieć nowy szpik. - Badania molekularne wykazały, że Ola ma mutację w genie, która najprawdopodobniej spowodowała wznowę choroby. Największą szansą na wyzdrowienie jest przeszczep. Cała nasza rodzina przeszła badania genetyczne, ale jest za mała zgodność, dlatego poszukiwany jest bliźniak genetyczny niespokrewniony. Okazuje się, że 75% przeszczepów to są właśnie dawcy niespokrewnieni – mówi Małgorzata Fornalczyk.
Dwa tygodnie temu Ola została zarejestrowana jako oczekująca na przeszczep. Najpierw sprawdzona zostanie baza potencjalnych dawców w Polsce, potem w UE, a na końcu w USA. Wszystko to potrwa około miesiąca, a czas biegnie nieubłaganie. – Chemie nie naruszyły jeszcze wątroby, trzustki, nerek, a więc póki ten organizm jest w takim stanie, to jest najlepszy moment na przeszczep – mówi mama nastolatki.
Dlatego rodzice apelują o pomoc i rejestrowanie się w bazie potencjalnych dawców szpiku. Akcja przeprowadzona zostanie w Kaliszu prawdopodobnie 18 maja br. w trakcie Juwenaliów UAM. Dane potencjalnych dawców będą zbierać wolontariusze z DKMS wraz z fundacją Bread of Life. - Potrzebujemy wolontariuszy, którzy pomogliby nam ją przeprowadzić. Wszystkich chętnych do współpracy zapraszamy na spotkanie z koordynatorem fundacji DKMS. Odbędzie się ono 25 kwietnia o godz. 17.00 w Szkole Podstawowej nr 6, przy ul. Chełmskiej 18 w Kaliszu. Z góry dziękujemy wszystkim osobom o wielkim sercu – dodaje Małgorzata Fornalczyk.
Więcej o tym, jak zostać dawcą można przeczytać na stronie fundacji DKMS.
AKTUALIZACJA: Artykuł archiwalny, Ola jest już po przeszczepie.
MIK, fot. arch. pryw. rodziny
Napisz komentarz
Komentarze