Wyniki, jak i postawa kaliskiej drużyny po przerwie zimowej rozczarowują. W siedmiu ligowych meczach tej wiosny podopieczni Piotra Morawskiego i Marcina Rubasa zdobyli tylko osiem punktów. Zawodzą zwłaszcza na własnym boisku, na którym wywalczyli zaledwie jedno oczko. Sumę nieszczęść uzupełniła pucharowa porażka w Ostrowie. – Szkoda pucharu, ale może teraz skupimy się bardziej na lidze i wreszcie odpalimy – mówi Błażej Ciesielski. – Porażki bolą bardzo, szczególnie u siebie. Tym bardziej, że zakładaliśmy przed rundą, że to na swoim boisku będziemy wygrywać, a z wyjazdów przywozić tyle, ile się da. Nie możemy się jednak załamywać. Zostało jeszcze trochę meczów, więc musimy wziąć się w garść – dodaje.
Powrotu na właściwe tory nie ułatwiają kaliskiej ekipie problemy kadrowe. Tych namnożyło się w ostatnim czasie na potęgę. Ze składu regularnie wypadają podstawowi gracze – albo przez kontuzje, albo przez nadmiar kartek. Do tego doszło rozstanie z boiskowym dyrygentem ofensywnych poczynań KKS-u, jakim był Bułgar Iwelin Kostow. W efekcie od kilku meczów szkoleniowcy nie mają praktycznie żadnego pola manewru. Nie licząc bramkarzy rezerwę stanowią wyłącznie młodzieżowcy, od których trudno oczekiwać, aby po wejściu na murawę odmienili oblicze zespołu. – Na pewno brakuje zmienników. Trudno gra się mecze tą samą jedenastką przez pełne 90 minut. Są młodzi chłopacy, ale ciężko od nich wymagać, aby wchodzili na 25-30 minut i robili grę. Muszą jeszcze trochę popracować, żeby regularnie grać na trzecioligowym poziomie – przyznaje Ciesielski.
Kakaesiacy nie tracą jednak nadziei. Zamierzają zakasać rękawy i dostarczyć kibicom jeszcze wiele powodów do radości. Okazji ku temu będzie aż dziesięć, bo tyle zostało im meczów do rozegrania w tym sezonie. Najbliższa w sobotę we Wronkach, gdzie ekipę znad Prosny czeka trudna przeprawa z rezerwami Lecha Poznań. – To będzie bardzo ciężki mecz. Na pewno będzie trzeba zostawić dużo zdrowia na boisku, żeby wywalczyć punkty. Zdajemy sobie z tego sprawę. Gramy dalej. Głowy podnosimy do góry i nie poddajemy się! – zapewnia Błażej Ciesielski.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze