Na dwie kolejki przed końcem sezonu sytuacja jest jasna. MKS przewodzi pierwszoligowej stawce i musi wygrać nadchodzące potyczki, by bez oglądania się na innych wywalczyć upragniony awans. Zadanie z założenia proste, jednak trzeba się trochę wysilić, by je wykonać. Zwłaszcza że ostatnią w tym sezonie delegację kaliszanie mają w Kielcach, gdzie młode zaplecze Vive Tauronu zrobi wiele, by zrewanżować się za niepowodzenie w Arenie. W pierwszej rundzie po niesamowicie zaciętym boju team znad Prosny zwyciężył 34:33. – Na pewno jedziemy na ciężki teren. Taki jest sport, na pewno rywale będą chcieli wygrać przed swoją publicznością. To młody i nieobliczalny zespół. Oczywiście my jedziemy po zwycięstwo. To jest nasz cel i na nim się skupiamy – przekonuje trener Jaszka.
W Kielcach ekipa z Kalisza po raz pierwszy w tym sezonie wystąpi w roli lidera. Z jednej strony to komfortowa pozycja, z drugiej może jednak nieco ciążyć na kaliszanach. Tym bardziej, że do tej pory doskonale czuli się w sytuacji, gdy musieli odrabiać straty. – Dla mnie to nie ma znaczenia – odpowiada Jaszka. – Dzisiaj się jest liderem, jutro nie, więc nie zwracamy na to uwagi. Jeżeli po dwóch następnych kolejkach będziemy na pierwszym miejscu to dopiero wtedy powiem, że jesteśmy liderem. Musimy się skupić na sobie, a nie patrzeć w tabelę. Potrzebna jest chłodna głowa, bo przed nami naprawdę jeszcze dużo grania – dodaje były reprezentant Polski.
Jeżeli kaliska siódemka wygra w sobotę, to być może już teraz postawi stempel pod awansem. Wiele zależeć będzie od wyniku innego spotkania, w którym wicelider – Olimpia Piekary Śląskie – zmierzy się z trzecim w tabeli Czuwajem Przemyśl. Obie potyczki rozpoczną się o godzinie 18:00. – Jeśli zagramy to, co potrafimy, a zaangażowanie będzie stuprocentowe, to jestem przekonany, że z Kielc wywieziemy dwa punkty – uważa Bartłomiej Jaszka.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze