Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Skrępował psa i zostawił go w lesie. Udało się znaleźć właściciela!

Siła internetu nie zawiodła. Dzięki tysiącom udostępnień postu na facebooku z filmem przedstawiającym przywiązanego psa do drzewa w lesie w Wielowsi i nagłośnieniu tej sprawy w mediach, udało się namierzyć właściciela czworonoga. To 26-letni mieszkaniec gminy Grabów nad Prosną, który adoptował psa blisko 2 miesiące temu. Teraz winę dokonania tego bestialskiego czynu muszą udowodnić mężczyźnie policja i prokuratura.
Skrępował psa i zostawił go w lesie. Udało się znaleźć właściciela!

O sprawie znalezienia skrępowanego psa w lesie i szukaniu sprawcy, który zostawił zwierzę na pewną śmierć pisaliśmy wczoraj. Suczkę przywiązaną do drzewa w głębi lasu w Wielowsi w czwartek zobaczył podczas spaceru pan Paweł, który często wybiera się tam na przechadzki.

Siła internetu

Szczekanie i skomlenie słyszał już dwa dni wcześniej, we wtorek, ale myślał, że ktoś po prostu spacerował po lesie z psem. Gdy w czwartek usłyszał przeraźliwe wycie, postanowił dojść do źródła tych dźwięków. Pies nie dość, że był przywiązany sznurkiem do drzewa, to miał dodatkowo spętane tylne łapy. Mężczyzna od razu powiadomił gminę, a ta ostrowskie schronisko. – Na ziemi leżały jeszcze kawałki taśmy. Być może pies miał skrępowane jeszcze przednie łapy i pysk, ale udało mu się wyswobodzić. Zabraliśmy suczkę do schroniska. Jest w dobrym stanie. To bardzo wesoły, przyjazny pies. Sprawę zgłosiliśmy na policję – mówi nam Agnieszka Nowicka, kierownik schroniska w Wysocku Wielkim.

 

#schroniskoostrow Myśleliśmy, że widzieliśmy już wszystko, że nic nas nie zaskoczy. We wtorek pewien mężczyzna będąc głęboko w lesie we Wielowsi usłyszał szczekanie psa, ale myśląc, że ktoś jest na spacerze z psem poszedł dalej. Dzisiaj w tym samym miejscu słyszał już nie szczekanie a przeraźliwe skomlenie. Postanowił to sprawdzić i to co zobaczył przechodzi ludzkie pojęcie. W środku lasu do drzewa był przywiązany pies i aby dodatkowo utrudnić mu ewentualne uwolnienie miał związane tylne łapy. Jak okrutnym człowiekiem trzeba być, aby pozostawić swojego przyjaciela na pewną śmierć, śmierć w strasznych męczarniach? Może ktoś z Was rozpozna psa i wskaże właściciela? Ten człowiek nie może pozostać bezkarny. #tematdlauwagi

Opublikowany przez Schronisko Ostrów na 6 lipca 2017

Na profilu Schroniska na facebooku opisano historię psa i umieszczono krótki filmik, w jaki sposób potraktował go zwyrodnialec. Zwrócono się z apelem o udostępnianie tej informacji, tak by sprawca tego barbarzyńskiego czynu nie pozostał bezkarny. Internauci nie zawiedli. Post ma 27 tysięcy udostępnień. Dzięki rozpowszechnieniu tej sprawy udało się wpaść na trop prowadzący do właściciela psa.

Manipulant i kłamca?

W piątek do ostrowskiego schroniska zadzwonił właściciel schroniska AZYL ZOO w Niedźwiedziu w powiecie ostrzeszowskim, Andrzej Cichosz. Na facebooku zobaczył apel przytuliska. Po zdjęciach i filmiku poznał psa – jeszcze dwa miesiące temu przebywał w jego schronisku. – Pan Andrzej zapytał się czy suczka ma ranę po sterylizacji. Sprawdziliśmy, miała. To dało mu pewność, że zna tego psa i wie, kto go adoptował – mówi nam Agnieszka Nowicka z ostrowskiego przytuliska. – Nasze psy nie są zaczipowane, ale każdy z nich jest dokładnie opisany w naszej dokumentacji. Po porównaniu tych danych jestem na 100% pewny, że to ten pies. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości – mówi nam Andrzej Cichosz.

Mężczyzna od razu zajrzał w papiery adopcyjne psa. Suczka została adoptowana dokładnie 17 maja tego roku przez 26-letniego mieszkańca gminy Grabów. -  Od razu mi się przypomniało, że 6 tygodni po tej adopcji, 30 czerwca otrzymaliśmy zgłoszenie z gminy Grabów o bezdomnym psie. Przyjechaliśmy na miejsce i była to ta suczka. Zadzwoniłem zatem do właściciela czy nie uciekł mu pies. Mężczyzna zaprzeczył, powiedział, że to nie jego czworonóg. Ja jednak nie odpuszczałem. Dzwoniłem kolejnego dnia i następnego też. Za każdym razem 26-latek twierdził, że jego pies jest przy nim. Gdy stwierdziłem, że przyjadę zobaczyć czy tak rzeczywiście jest, wtedy mężczyzna powiedział, że suczka właśnie mu uciekła… - opowiada nam pan Andrzej

26-latek przyjechał do schroniska dopiero po kilku dniach od tej rozmowy, dokładnie we wtorek 4 lipca, czyli tego samego dnia, w którym spacerowicz słyszał pierwszy raz szczekanie psa z głębi lasu. Miał wyrażać wielki żal, że pies mu uciekł. Mężczyzna zabrał psa i odjechał. – Do głowy mi nie przyszło, że pojedzie i zrobi temu psu taką rzecz. To wygadany, drobny facet o cienkim głosie. Przyjechał po psa dobrym samochodem. Rozmawia się z nim logicznie. W życiu bym nie pomyślał, że zachowa się jak psychopata – dodaje Andrzej.

„Niech pan odpuści, bo syn popełni samobójstwo”

Gdy w piątek właściciel schroniska w Niedźwiedziu zidentyfikował psa, od razu zadzwonił pod numer podany w umowie adopcyjnej. Telefon miał najpierw odebrać brat 26-latka i stwierdzić, że przekaże wszystko bratu. Następnie z panem Andrzejem skontaktował się ojciec 26-latka, który zapewnił, że wyjaśni całą tę sytuację. – Przyjechał do naszego schroniska. I od razu zaczął pytać, jak udokumentowana jest adopcja, czy ktoś widział, że jego syn przyjechał po psa. I zapewniał, że jego syn nie mógłby zrobić czegoś takiego. Powiedziałem mu krótko, że miałem moralny obowiązek i jestem zobligowany do tego, by dane personalne właściciela psa po takiej sytuacji udostępnić odpowiednim organom i to one będą sprawę wyjaśniać, a nie my. To wtedy uderzył w „inną bajkę”. Powiedział: niech się pan zastanowi czy życie tego psa jest warte życia mojego syna, bo on ma niedoczynność tarczycy i wynika z tego pewne rozchwianie emocjonalne. To mówię: przed chwilą pan się zarzekał, że pana syn tego nie zrobił, a teraz twierdzi pan co innego? To odpowiedział mi, że już  sam nie wie czy on to zrobił, że rozmawiał z synem i on twierdzi, że nie był świadomy tego, co robił. I że teraz przez całą tę aferę może popełnić samobójstwo – opowiada nam pan Andrzej.

Ojciec 26-latka zaproponował nawet właścicielowi schroniska, że jeśli „odpuści” tę sprawę, jego syn przez pół roku będzie ciężko pracował jako wolontariusz w przytulisku w Niedźwiedziu. A jeśli „nie odpuści”, to on będzie winny ewentualnemu samobójstwu jego syna. Pan Andrzej nie ugiął się wobec takiego szantażu. Sprawą zajmuje się ostrowska policja, ale nie chce na razie ujawniać szczegółów dochodzenia. – Musimy skrupulatnie zebrać wszystkie potrzebne nam materiały. Na tym etapie nie będziemy udzielać żadnych informacji – mówi nam st. sierż. Małgorzata Łusiak, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Ostrowie Wielkopolskim.

Zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt sprawca znęcania się nad zwierzęciem podlega grzywnie lub karze więzienia do 2 lat. W przypadku zabijania zwierząt lub znęcania się nad nimi ze szczególnym okrucieństwem sprawcy grozi do 3 lat więzienia.

Agnieszka Gierz, fot. Schronisko Ostrów/fb

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
bezchmurnie

Temperatura: 19°CMiasto: Kalisz

Ciśnienie: 1028 hPa
Wiatr: 22 km/h

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama