Rower Patrykowi towarzyszy od dziecka. Jednak zanim zaczął podróżować zafascynował go BMX. Do tej miłości dołączyła chęć poznania świata, ale w sposób mniej standardowy i komfortowy. Zaczęło się zaledwie dwa lata temu; po studiach Patryk stwierdził, że wybierze się na camping, zaczął buszować po sieci i bardziej niż wyprawa samochodem na wakacje zainteresowało go podróżowanie rowerem.
Trochę sprytem, trochę dzięki szczęściu – bez wizy, ale z dokumentami wydanym przez życzliwą urzędniczkę, która napisała, że jest ważnym biznesmenem, który prowadzi interesy z Chinami - dostał się do tego kraju. Tam spędził zaledwie kilka dni. Cały czas próbował przekonać władze, by przedłużyły mu wizę. Bez skutku, dlatego by nie tracić czasu wybrał kolejny cel. - W pewnym momencie postanowiłem wydostać się z Chin. Tam jest cały Internet zablokowany, więc nie było za bardzo jak emaili sprawdzić, a co dopiero zarezerwować lot, ale udało się wylecieć. Poleciałem do Kanady, pojeździłem sobie po Kanadzie przez parę tygodni przejechałem do USA. Ten kraj przemierzyłem z zachodniego wybrzeża na wschodnie – opowiada Patryk.
Jednak monotonia i powtarzanie ciągle tych samych czynności jest nudne. Dlatego w kolejną wyprawę ruszył pieszo. Cel? Poznanie Wielkiej Brytanii, która od 12 lat jest jego domem. Ruszył w maju z południa Anglii, po drodze wszedł na trzy największe góry - Ben Nevis, Scaffell Pike oraz Snowdon. W sumie droga, która liczyła 1 500 kilometrów wydłużyła się do 2 500 kilometrów, mówi Patryk Kucza, podróżnik rodem z Kalisza. - Po powrocie pomyślałem, że odwiedzę rodzinę. Nawet miałem już bilet samolotowy, ale wymyśliłem, że będzie ciekawiej jak przyjadę tu rowerem. W 12 dni przejechałem Europę i dotarłem do Kalisza.
W sumie pokonał 2040 kilometrów. Pierwsza wyprawa, która wiodła przez 15 krajów, to 21 tysięcy kilometrów przez 15 krajów, m.in. przez Turcję, Azerbejdżan, Kazachstan, Uzbekistan, Kirgistan, Chiny, Kanadę i USA. Podróż trwała 12 miesięcy. Żadnej z podróży nie planował szczegółowo, wyznacza jakieś trasy, ale nie trzyma się ich zawzięcie. Jak mów Patryk nawet jeśli nie można sobie pozwolić na dobry sprzęt to i tak warto ruszyć z takim, jaki się ma. Pierwszy rower, na którym przejechał kosztował kilkaset złotych. Najważniejsze, by bagaż był lekki i praktyczny. Tak by sprawdził się w każdej sytuacji, pozwolił przetrwać pogodowe niedogodności i spędzić noc choćby na pustkowiu. Chociaż czasami bywa groźnie. - Jak byłem w Niemczech to namiot rozbiłem na pustkowi. Nagle samochód przejechał na przełaj. To była 23.00. Z auta wyszło dwóch gości i nagle był strzał. Znieruchomiałem. Wpierw myślałem, że to myśliwi, więc nie chciałem się ruszać za bardzo, żeby nie zobaczyli, że coś szeleści w trawie i może w moją stronę strzelą. A później pomyślałem: kto poluje po ciemku, jak nic nie widać? Tak że tym bardziej siedziałem cicho. Rano nie było żadnego ciała na polu, nie było nic takiego. Pojechałem dalej – wspomina jeden z noclegów.
Im dalej na wschód tym ludzie bardziej otwarci i życzliwi. Widząc osobę o egzotycznej urodzie – czyli Europejczyka i to na rowerze, zapraszają na nocleg i oferują pomoc w każdej sytuacji. Dlatego Patryk szykuje kolejną wyprawę, ale tym razem bardziej myśli o pokonaniu kolejnych kilometrów wpław. Nie wyklucza, że będzie to poznawanie Polski. Jednak zanim wyprawi się w świat wróci na wyspę Jersey, gdzie mieszka. Za kilka dni dowie się, czy został jej Ambasadorem. Jest jedną z trzech osób nominowanych do tego tytułu, a w czasie każdej ze swych podróży zachęca nie tylko do poznawania ludzi i miejsc, ale też ochrony środowiska i zagrożonych gatunków zwierząt i roślin. A wszystkie wyprawy kaliszanina można śledzić na portalach społecznościowych, m.in. na instagramie.
AW, zdjęcia autor, Patryk Kucza
Napisz komentarz
Komentarze