To głównie tam trafiają pacjenci - także ci z odległych zakątków regionu - do których wysyłany jest helikopter Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Dlatego to właśnie personel SORu najbardziej odczuwa fakt, że w podostrowskim Michałkowie działa baza. – Trafiają pacjenci w stanie ciężkim, który wymaga od nas przygotowania i szybkiego działania całego zespołu, szczególnie w początkowej fazie ratowania życia czy zdrowia. Transport trwa kilkanaście minut, dlatego najczęściej trafiają jeszcze w tzw. ostrym stanie, co daje większe szanse na uratowanie i opuszczenie szpitala w dobrej kondycji – wyjaśnia Adam Stangert, szef SORU szpitala w Ostrowie Wielkopolskim. – Mówimy o poparzeniach, niedawno mieliśmy dziecko z wypadku na autostradzie, o np. pogryzieniu dziecka przez psa. Taki przypadek też mieliśmy. Są osoby dorosłe np. z udarami. Szybki transport, nawet z odległych zakątków regionu, to pewność, że pacjenci szybciej otrzymają pomoc.
A często o przeżyciu decydują sekundy. I mimo większego ruchu, a tym samym większego zmęczenia personelu jest też więcej satysfakcji. I spokoju, bo łatwiej podjąć decyzję np. o przetransportowaniu niektórych pacjentów do oddalonych o kilkaset kilometrów ośrodków klinicznych.
Baza Lotniczego Pogotowia Ratunkowego ruszyła 18 listopada 2016 roku. Pierwszy raz latająca karetka wzbiła się w górę podczas oficjalnego otwarcia. Załoga pomagała 4-letniej dziewczynce, która dostała ataku drgawek. Maszyna kosztowała ponad 20 milionów złotych. Obecnie trwa budowanie stałej bazy dla załogi oraz hangaru dla helikoptera.
AW, zdjęcia arch.
Napisz komentarz
Komentarze