„Od Rubęsa do Pikasa, czyli zrób sobie arcydzieło” to autorska odpowiedź Tomasza Brody na doskwierający nam w Polsce bolesny brak. Brak arcydzieł światowej rangi, dotyczący zwłaszcza sztuki dawnych mistrzów (krakowska „Dama z łasiczką” wiosny nie czyni), powodujący kompleks, który wymaga kosztownej terapii. W ramach leczenia stosuje się drogi import dzieł o pośledniejszym znaczeniu, które publiczności sprzedaje się jako wydarzenia wielkiego formatu. Wystarczy wspomnieć hałas wokół wystawy prac Picassa, Dalego, Goi i innych artystów poświęconej tauromachii, a prezentowanej w murach Muzeum Architektury czy ekspozycji obrazów rodziny Brueghlów w Pałacu Królewskim we Wrocławiu. Czy nie mając w swoich kolekcjach muzealnych „Guerniki” Picassa, „Lekcji anatomii doktora Tulpa” Rembrandta, „Słoneczników” Van Gogha czy słynnego profilu Federica de Montefeltro Piero della Francesca i masy innych skarbów, pod którymi uginają się ściany Ufizzi, Prado, National Gallery, Luwru czy Zwinger, jesteśmy faktycznie skazani na wieczny kompleks wobec Europy Zachodniej?
Odpowiedź Tomasza Brody brzmi: Nie! Zamiast utyskiwać na ów brak, uczyńmy atut z naszej słabości. Picassa zastąpmy Pikasem, Rembrandta - Ręmbrantem, a Rubensa - Rubęsem. Potraktujmy historię światowej sztuki jako zaproszenie do zabawy. „W Polsce każdy kogoś udaje” - zauważył kiedyś Sławomir Mrożek. Wykorzystajmy więc tę skłonność, nie róbmy z niej wstydliwego nawyku. Odbijmy się od oryginału, żeby odnaleźć nową jakość. Zróbmy sobie arcydzieło.
Do zrobienia arcydzieła użyć można:
- torby foliowej
- grzebienia
- guzików
- rury od odkurzacza
- kabla telefonicznego
- starej gąbki
- zmywaka do naczyń
- a nawet plastikowych klapków
„Koncepcja wystawy, łączy w zaskakujący sposób humor i powagę, zabawę z edukacją, popkulturową współczesność z szacowną tradycją zachodniego malarstwa (…)” – pisze Mirosław Ratajczak, krytyk sztuki, redaktor miesięcznika Odra. „To jakby przekład wizualny, analogiczny do przekładu literackiego, z formy na formę, z kontekstu na kontekst, z gruntu odmienne, ale starające się zachować istotność oryginału, jego charakterystyczne, indywidualne cechy, uchwycić tzw. handschrift artysty, na ogół ukryty w warsztatowych sztuczkach”.
Tomasz Broda od lat młodzieńczych obdarzony błyskotliwym humorem często wyposaża swe prace w zgrabne komentarze. Napisał także wiersz, z którym jeszcze lepiej ogląda się wystawę „Od Rubęsa do Pikasa…”:
Zaszpanuj Rubęsem, a będzie pięknie
dodaj Fridę Kalo i zrób wielkie halo!
dorzuć dwa Wangogi i cztery Didery
zobacz sobie w gogle jak wyglądał Brojgel
zapodaj Wandajka, a dostaniesz lajka
na poprawę ego weź rzeźbę Dalego
ukryj w bucie słomę - najlepiej Bejkonem
skombinuj Pikasa, a znajdzie się kasa
świat arcydzieł żąda - kto widział, ten trąba!
Ekspozycja, która gościła wcześniej m.in. w Muzeum Współczesnym we Wrocławiu, Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze czy Muzeum Karykatury w Warszawie, złożona z kilkunastu obiektów przestrzennych i kilkunastu fotografii, wreszcie trafia do rodzinnego miasta autora. Piątkowy wernisaż będzie okazją nie tylko do obcowania z jego arcydziełami, ale także do zdobycia kalendarza z jego pracami na rok 2018 wydanego przez Ośrodek Kultury Plastycznej „Wieża Ciśnień”.
Warto dodać, że artysta przyjeżdża do Kalisza tuż po premierze swej książki „Coś Pan zmalował” - zamówionego przez wrocławską Akademię Sztuk Pięknych komiksu o edukacji plastycznej w Polsce. To rodzaj rysowanej autobiografii artysty plastyka, w której znalazł się dość obszerny rozdział rozgrywający się… w Kaliszu.
O książce sam autor tak pisze:
„Malować konie jak Eugeniusz Geppert, czy kropki jak Józef Hałas? A może poszaleć jak Zdzisław Nitka? Łeb pęka od takich dylematów, kiedy człowiek zaczyna studia we wrocławskiej ASP. Ale po co w ogóle się na nie wybiera?
To się zaczęło jeszcze w przedszkolu. Pamiętam moje panie od rysunków, te od masy papierowej, stempli z ziemniaków i kasztanowych ludzików. Pamiętam gryzmolenie po ławkach i podręcznikach, malowanie flamastrami zegarków na rękach. Dziecięcą fascynację Bitwą pod Grunwaldem: dlaczego nie umiem malować jak Jan Matejko? Nie umiem? Jeszcze zobaczymy!
Oto obrazkowa opowieść o edukacji plastycznej w Polsce od Władysława Gomułki do Jarosława Kaczyńskiego. O poszukiwaniu autorytetów i swojego miejsca w nowym mieście. O wykładowcach z wrocławskiej ASP i kumplach z akademika na Pobożnego. I o tym, czego się dziś najbardziej boję - ja, belfer.
Wyciskam z siebie sok, nabijam nim marker i opowiadam tę historię”.
Wieża Ciśnień ma nadzieję, że autor zdoła przywieźć kilka lub kilkanaście egzemplarzy „Coś Pan zmalował”.
Tomasz Broda (rocznik 1967), absolwent I LO im. Adama Asnyka Kaliszu i PWSSP we Wrocławiu, to ilustrator, rysownik, malarz, twórca lalek i masek z przedmiotów codziennego użytku, które prezentował m.in. w autorskim programie „Zrób sobie gębę” w TVP. Siedmiokrotny laureat Międzynarodowej Wystawy Satyrykon, laureat nagrody dla ilustratora w konkursie Książka Roku 2008 Polskiej Sekcji IBBY oraz Nagrody Prezydenta Wrocławia. Prowadzi Pracownię Ilustracji w Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu. Jest także wykładowcą wrocławskiej filii Akademii Teatralnej w Krakowie.
R. Kuciński, zdj. archiwum artysty
Napisz komentarz
Komentarze