To najstarsza część kościoła św. Stanisława, pamiętająca jego fundatorów: księżną Jolantę i jej męża, księcia kaliskiego Bolesława Pobożnego. Kilka lat temu w czasie prac archeologicznych prowadzonych w kaplicy, odkryto m.in. najstarszy w mieście maswerk. Ten przez lata zakrywał ustawiony w tym miejscu ołtarz. Teraz mogą oglądać go także wierni. Obecnie prowadzone prace pozwoliły na odkrycie krypt. - Zostały odkryte w zeszłym tygodniu, badania archeologiczne jeszcze trwają – zdradza o. Waldemar Ułanowicz, gwardian klasztoru franciszkanów. – Ale jest pytanie, gdzie jest wejście?
Udało się wejść do krypty pod prezbiterium. Pozostałe wejścia są poszukiwane. Na razie prowadzący prace trafiają na spore ilości gruzu i cegieł. Tak jakby wejścia do podziemi zostały zasypane, a to pozwala na uruchomienie wyobraźni. Czy dzięki remontowi uda się odkryć słynne kaliskie podziemia? - Jak wiemy z przesłania historycznego, jeden z gwardianów uciekał po powstaniu styczniowym przed wojskami carskimi właśnie podziemiami – przypomina gwardian. - Później wojska carskie miały zasypać podziemia i być może dlatego ten gruz, piasek, których mamy dużo w kryptach.
Legenda głosi, że łączyły klasztor ze starym miastem i pozwalały gwardianowi Sebastianowi Martyńskiemu utrzymywać kontakty z osobami spiskującymi przeciwko zaborcom i wymknąć się ścigającym go carskim żołnierzom. Są przekazy mówiące nawet o 60 kryptach. Wiadomo, że oprócz tych w kaplicy jakaś część znajduje się w prezbiterium. Mimo że są odkrywane, to nie będą restaurowane. W każdym razie nie teraz. – Jako że nie dało ich się wcześniej ich przebadać, to nie można było ująć krypt w tym programie – dodaje o. Leszek Klekociuk, prowincjał zakonu franciszkanów. – Jednak teraz wszytkie wejścia, które odkrywamy zabezpieczamy, żeby nie robić powtórnej pracy w przyszłości. Kiedy będzie możliwość uzyskać nowe środki na ich przebadanie i zagospodarowanie. Dziś je dokumentujemy, wymiarujemy fotografujemy i opisujemy.
Jak rozległe są krypty? I czy faktycznie mogą być częścią podziemnych miejskich korytarzy? Być może przy kolejnym rozdaniu pieniędzy na obiekty sakralne uda się zdobyć kwotę potrzebną na ich dogłębne zbadanie. Tym bardziej, że pewnie mogą być także miejscem spoczynku wielu zakonników. Klasztor w czasach zaborów był miejscem zsyłki duchownych z kasowanych zakonów. Wtedy w Kaliszu przebywało nawet około 300 zakonników, a miejsce było nazywane „kościołem na wymarciu”.
AW, zdjęcia autor
Napisz komentarz
Komentarze