Kaliski zespół chciał wyrównać rachunki za niespodziewaną porażkę w pierwszej rundzie i plan ten zrealizował w stu procentach. Na wysokie obroty gospodarze wskoczyli już w premierowej odsłonie, w mgnieniu oka odskakując na 9:2, a potem na 18:5. Ich silną bronią była przede wszystkim silna zagrywka. Stabilnie w tym elemencie prezentował się Daniel Telega, asa zagrał też Michał Lipa, a rezerwowy Arkadiusz Nawrot właśnie z pola serwisowego wyprowadził swoją drużynę na najwyższe w tej partii prowadzenie (23:8). Skończyło się na 25:12.
– Kiedy wysoko wygrywa się pierwszego seta, w drugim można mieć poczucie, że pójdzie równie łatwo – nie ukrywa kapitan i drugi trener Energi MKS Wojciech Pytlarz. Tego poczucia kaliszanie starali się uniknąć, ale nie do końca im się to udało, tym bardziej, że goście nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa i zamierzali wrócić do gry. Poza prowadzeniem miejscowych na początku 5:1 dalsza faza seta była już wyrównana. W pewnym momencie beniaminek złapał wiatru w żagle i przy stanie 15:17 zmusił trenera Mariusza Pieczonkę do skorzystania z drugiej przerwy. Na szczęście po powrocie na boisko kaliszanie popracowali w bloku i znów mieli inicjatywę. W końcowych fragmentach kluczowe – nie po raz pierwszy w tym meczu – okazały się serwisy Daniela Telegi, który trzykrotnie ustrzelił przyjmujących rywali i wyprowadził miejscowych na 23:20. W ostatniej długiej akcji jeden z przeciwników dotknął siatkę i było 2:0 (25:23). – W drugim secie nieco zeszło z nas ciśnienie, przeciwnik do końca nie dawał za wygraną i dlatego końcówka była nerwowa. Nie ma co ukrywać, mieliśmy też trochę szczęścia – przyznaje Pytlarz.
W trzeciej partii tylko do pewnego momentu przyjezdni starali się dotrzymać kroku ekipie znad Prosny. Dokładnie do stanu 10:12. Potem w polu serwisowym pojawił się Telega i tradycyjnie wyrządził oponentom sporo szkód. Zza linii końcowej zaczynał osiem kolejnych akcji (18:12). Kaliszanie poszli za ciosem (po bloku Michała Lipy było już 22:14) i choć w końcówce parę razy uciekła im koncentracja, to dystans nad SPS-em był na tyle duży, że o zagrożeniu nie było mowy. MKS zasłużenie wygrał do 19, a cały mecz 3:0. W ten sposób wziął srogi rewanż za porażkę z pierwszej rundy.
– Jest duża szansa, że z SPS-em spotkamy się w play-off’ach. Już widać, że iskrzy pod siatką. Myślę, że zespół ze Słupcy po zwycięstwie u siebie przełamał się mentalnie w meczach z nami. Wcześniej sparowaliśmy z nim i zawsze wygrywaliśmy. Ale to dobrze, to plus dla kibiców i widowiska. Ja osobiście chciałbym zagrać z tą drużyną w fazie play-off – wyjawił Wojciech Pytlarz.
Dzięki ósmej w sezonie wygranej kaliszanie umocnili się na czwartej pozycji w grupie 3 drugiej ligi. Do trzeciego LKPS-u Borowno tracą już tylko punkt, a mają w zanadrzu do rozegrania zaległy mecz w Ozorkowie. Odbędzie się on w najbliższą środę.
Michał Sobczak
***
Energa MKS Kalisz – SPS Konspol Słupca 3:0 (25:12, 25:23, 25:19)
Energa MKS: Pluto, Kopacz, Porada, Pytlarz, Lipa, Telega oraz Wyrwich (l), Kaczmarek (l), Nawrot, Zych, Ozdowski
SPS: Dziurkowski, Marcjan, Wieczorek, Ziętek, Kurek, Mielcarek oraz S. Skierka (l), Lisiecki (l), Torzewski, Kuczmaszewski, Janiszewski, Cieloszyk
Napisz komentarz
Komentarze