Na powrót superligowych emocji kibice w Kaliszu czekali ponad miesiąc. Na pierwszy w tym roku mecz o punkty przybyli tłumnie, w liczbie ponad dwóch tysięcy. Decyzji o wybraniu się na zawody z pewnością nie żałowali, bo zespoły Energi MKS-u i Zagłębia uraczyły ich dynamicznym i emocjonującym widowiskiem. Nieprzypadkowo organizatorzy spotkania wytypowali Adama Balskiego do wykonania symbolicznego pierwszego podania. Tak jak kaliski pięściarz charakteryzuje się ogromną wolą walki, tak też tego atrybutu nie można było odmówić rywalizującym w sobotę w hali na Dobrzecu szczypiornistom.
Obie drużyny nie miały przed sobą żadnych tajemnic. W zeszłym sezonie Paweł Rusek i Bartłomiej Jaszka wspólnie wprowadzali kaliską siódemkę do krajowej elity. Dziś trenowane przez nich zespoły zagrały przeciwko sobie. O elemencie zaskoczenia nie było więc mowy. Wygrał lepiej dysponowany zespół, a był nim w sobotę beniaminek znad Prosny.
Bohaterów rozegranej w Arenie potyczki było kilku. W defensywie rządził Edin Tatar, który obronił 16 rzutów rywali. Majstersztykiem było powstrzymanie w drugiej połowie Arkadiusza Moryto, gdy ten sprytnie szukał luki na dalszym słupku, czy też ofiarna interwencja sprzed przerwy, kiedy to zdążył wrócić między słupki i zbić poza plac gry piłkę po rzucie zza połowy. W ofensywie z kolei pierwsze skrzypce grał Marek Szpera. Ligowy debiut w Kaliszu okrasił trzema golami i sporą ilością asyst. On właśnie najczęściej obsługiwał kolegów, do tego podkręcał tempo ataku. Już teraz śmiało można stwierdzić, że będzie solidnym wzmocnieniem ekipy Pawła Ruska. Z jego podań korzystali m.in. najskuteczniejsi w sobotę Michał Drej i Dzianis Krycki, którzy zgromadzili po sześć trafień. Prawoskrzydłowy pomylił się tylko raz, tuż przed półmetkiem, ale w decydujących momentach miał pewną rękę. Z kolei Krycki był nieomylny i wykorzystywał każde dogranie do koła. To był chyba najlepszy w tym sezonie mecz w wykonaniu obrotowego z Białorusi.
Znamienny jest fakt, że kaliszanie ani razu nie pozwolili miedziowym objąć prowadzenia. Kontrolę nad spotkaniem zyskali już w początkowej fazie. W siódmej minucie po skutecznej kontrze Krzysztofa Misiejuka odskoczyli rywalom na trzy bramki (6:3) i taki dystans utrzymali do przerwy. Choć był niebezpieczny moment, gdy przyjezdni złapali kontakt (12:11 w 21. minucie), ale trwało to tylko chwilę. Ewentualne wątpliwości zostały rozwiane na początku drugiej połowy. Miejscowi poczęstowali wtedy gości serią czterech goli i w 37. minucie prowadzili 21:14. Potem zachowali czyste konto grając w podwójnym osłabieniu. W końcówce lubinianom co najwyżej udało się zmniejszyć stratę do trzech trafień. Po ostatniej syrenie tablica wskazała na zwycięstwo Energi MKS 28:24.
Sobotniej konfrontacji nie ukończył Kirył Kniaziew. W 55. minucie obejrzał on czerwoną kartkę po trzeciej dwuminutowej karze. Zresztą arbitrzy z Radomia dość często odsyłali kaliszan na ławkę. W całym meczu aż siedmiokrotnie. Z niektórymi ich decyzjami można by polemizować. Zwłaszcza że gracze Zagłębia też nie przebierali w środkach, ale po wielokroć uchodziło im to płazem.
Kaliszanie zrewanżowali się miedziowym za porażkę z pierwszej rundy. Wtedy też obie drużyny dzieliły cztery trafienia. Bilans bezpośrednich spotkań jest jednak korzystniejszy dla beniaminka, bo grając na wyjeździe rzucił rywalom więcej bramek, niż ci uczynili to na parkiecie w Kaliszu.
Michał Sobczak
***
Energa MKS Kalisz – MKS Zagłębie Lubin 28:24 (17:14)
Energa MKS: Tatar – Drej 6, Krycki 6, Kniaziew 5, Szpera 3, Adamczak 2, Bałwas 2, Misiejuk 2, Adamski 1, Kobusiński 1, Bożek, Czerwiński, Kwiatkowski, Wojdak.
Kary: 14. min. Czerwona kartka: Kirył Kniaziew (55. min, gradacja kar). Rzuty karne: 3/5.
Zagłębie: Skrzyniarz, Małecki – Mrozowicz 5, Dudkowski 4, Moryto 3, Pawlaczyk 3, Stankiewicz 3, Czuwara 2, Pietruszko 2, Dawydzik 1, Przysiek 1, Kużdeba, Mollino, Szymyślik.
Kary: 6. min. Rzuty karne: 2/3.
Sędziowali: Cezary Figarski i Dariusz Żak (Radom)
Widzów: 2500
Napisz komentarz
Komentarze