Do zdarzenia doszło we wrześniu 2016 roku w jednym z mieszkań przy ul. Serbinowskiej w Kaliszu. Ciało Waldemara W. znalazła jego matka. Tego samego dnia, w brawurowy sposób, policjanci zatrzymali na skrzyżowaniu Śródmiejskiej i Kościuszki Jacka P. i Ewę K. Z czasem jeszcze dwie kolejne osoby. W sumie o udział w pobiciu, które zakończyło się śmiercią kaliszanina oskarżone są cztery osoby. We wtorek w sądzie zabrakło jedynie Damiana Z., który jako jedyny odpowiada z wolnej stopy.
Bili, kopali, uderzyli telewizorem
Zarzuty stawiane oskarżonym są poważne. W trakcie spotkania alkoholowego Jacek P., Marek P., Damian Z. i Ewa K. brutalnie pobili właściciela mieszkania, w który odbywała się libacja. - Zadawali mu ciosy pięściami po całym ciele i kopali w okolice głowy i po całym ciele, a Ewa K. kopała pokrzywdzonego w okolicę głowy i po całym ciele, przy czym Jacek P. używał drewnianego przedmiotu o długości 29 centymetrów i szerokości 13,5 centymetra i grubości 3,5 centymetra, którym zadawał pokrzywdzonemu uderzenia po głowie oraz Marek P. użył w czasie zdarzenia niebezpiecznego przedmiotu w ten sposób, że zrzucił na klatkę piersiową pokrzywdzonego telewizor o masie 25,4 kilograma i wymiarach 62/43/49 centymetrów – czytała szczegóły aktu oskarżenia prokurator Katarzyna Socha.
Winą obarcza siebie i kolegę
Mężczyzna doznał poważnych uszkodzeń ciała, w tym złamań żeber, które doprowadziły do ostrej niewydolności oddechowej, a w konsekwencji do śmierci. Zarzuty dla wszystkich oskarżonych są takie same: pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Jednak według Marka P. winnym śmierci kaliszanina jest on oraz nieobecny podczas rozprawy Damian Z., który od dłuższego czasu mieszkał u ofiary.
W dniu, w którym doszło do pobicia w mieszkaniu przy ul. Serbinowskiej zjawili się też pozostali oskarżeni. Był alkohol, a między właścicielem lokalu i jego współlokatorem dochodziło do kłótni i bójek. - Waldek (ofiara – dop. aut.) powiedział mu (Damianowi Z. – dop. aut.), że za długo u niego przebywa i że ma się od niego wyprowadzić. Wziął jakiś przedmiot drewniany i zaczął go bić tym przedmiotem. I wtedy Z. zwrócił się do mnie, żebym rzucił na niego telewizor. Jak odmówiłem to powiedział, że mi też przywali – zeznawał Marek P.
Myślał, że śpi
Dlatego Marek P. miał wykonać polecenie Damiana Z. Dodał, że wcześniej winą obarczył także Jacka P. ponieważ tak po zatrzymaniu kazali mu policjanci. W ten sposób miał uniknąć odpowiedzialności. Teraz, po ponad roku w areszcie, stwierdził, że nie może pozwolić, by niewinna osoba odpowiadała za coś, czego nie zrobiła. Dziś twierdzi, że Jacek P. cały czas powstrzymywał Damiana Z. a nawet wyrwał mu drewniany przedmiot, którym ten bił Waldemara W. Ich towarzyszka Ewa K. miała nie reagować na to, co się dzieje.
W podobnym tonie zeznawał Jacek P. 34-latek dodał, że najpierw Damian Z. uderzył Waldemara W. wazonem, a dopiero później drewnianym przedmiotem. A Marek P. miał go też kopać. - Po tym jak skończyli go kopać dalej zaczęliśmy pić. W. leżał na podłodze. Miał zakrwawioną twarz – mówił Jacek P.
Dopiero wtedy Marek P. miał rzucić w Waldemara W., który jeszcze wtedy dawał oznaki życia, telewizorem. Jednak Jacek P. nie potrafił powiedzieć, dlaczego nie udzielił pobitemu pomocy i nie zainteresował się, czy ten jest przytomny. Nawet na drugi dzień kiedy widział, że właściciel mieszkania ciągle leży na podłodze. W tym samym miejscu, co kilka godzin wcześniej. Uwierzył Damianowi Z., że mężczyzna śpi. Jak się okazało ten już wtedy nie żył.
Mężczyzna w czasie śledztwa zeznawał, że nie znał zabitego i nie był w jego mieszkaniu. Jak mówił ze strachu przed konsekwencjami. Jacek P. odpowiada także za napad na sprzedawczynię w sklepie spożywczym i kradzież pieniędzy z kasy. Przyznaje się tylko do ostatniego przestępstwa. Ewa K., która też zasiada na ławie oskarżonych, również nie przyznaje się do udziału w pobiciu. Całej czwórce grozi do 10 lat pozbawienia wolności.
AW, zdjęcia autor arch.
Napisz komentarz
Komentarze