Hala przy Łódzkiej znów okazała się trudna do zdobycia dla przyjezdnej ekipy. Tym razem była nią drużyna Czarnych Rząśnia, czyli lidera grupy 3 drugiej ligi. Kaliszanie mocno dali jej się we znaki i omal nie sprawili sensacji, a za taką należałoby uznać ich ewentualne zwycięstwo za trzy punkty. Po pierwszym secie, wygranym przez gospodarzy 25:21, na taką niespodziankę się zanosiło. I być może by się ona ziściła, gdyby druga partia również padła ich łupem, a mogła, bo prowadzili w niej 23:21. Nie zdołali jednak postawić kropki nad „i”, przegrywając na przewagi 24:26. – Zabrakło odrobiny szczęścia, które w sporcie też jest potrzebne. Tym niemniej cieszę się, że to, co przygotowywaliśmy na treningach pod ten mecz, zostało wykonane i zdawało egzamin – przyznał trener Energi MKS, Mariusz Pieczonka.
W trzecim secie miejscowi prowadzili do stanu 9:8. Potem tracili dystans, ale do samego końca deptali gościom po piętach. Odrobili nawet czteropunktową stratę i wyrównali na 20:20 po skutecznej kontrze Krzysztofa Porady, obronili też setbola przy wyniku 22:24. Nic więcej nie zdołali jednak zrobić. Przegrana w tej odsłonie do 23 nie przekreślała jeszcze ich szans. O czym można się było przekonać śledząc czwartą partię. W niej kaliszanie dwukrotnie urywali się przeciwnikom na trzy punkty, ci w odpowiedzi doprowadzali do remisu. Taka sytuacja miała miejsce do stanu po 18, bo później wiodące role odegrali gospodarze, którzy solidnie popracowali blokiem. Ozdobą był ten pojedynczy w wykonaniu Daniela Telegi na byłym atakującym MKS-u Bartoszu Łazarowiczu, dziś podstawowym graczu Czarnych. Teamu z najstarszego miasta w Polsce nie wybiły wtedy z rytmu kontrowersyjne decyzje sędziowskie i otrzymana w ich efekcie czerwona kartka.
Po wygranej siatkarzy znad Prosny do 20 o wszystkim więc zadecydował tie-break. W nim przy zmianie stron kaliski zespół prowadził 8:7. Potem jednak miał problemy z przyjęciem zagrywki Kamila Kosza i przegrywał 9:12. To był przełomowy moment piątego seta, ale piłka wciąż była w grze i miejscowi wcale nie zamierzali się poddawać. Ich wysiłki nie poszły na marne, bo doprowadziły do remisu 13:13 i gry na przewagi. W takim przypadku nie było miejsca na błędy, a takowy niestety kaliszanom się przytrafił, z czego ekipa z Rząśni skrzętnie skorzystała, atakując ze środka na czystej siatce (15:17).
Podopieczni Mariusza Pieczonki powalczyli więc z liderem jak równy z równym, co nie zmienia faktu, że była to ich trzecia z rzędu porażka, po której spadli na szóste miejsce. Ścisk przed nimi jest jednak spory, więc szanse na zajęcie trzeciej lokaty przed fazą play-off wciąż są spore. Do drugoligowych zmagań siatkarze z Kalisza wrócą za niespełna miesiąc.
Michał Sobczak
***
Energa MKS Kalisz – Czarni Wirex Rząśnia 2:3 (25:21, 24:26, 23:25, 25:20, 15:17)
Energa MKS: Pluto, Kopacz, Porada, Pytlarz, Lipa, Telega oraz Wyrwich (l), Kaczmarek (l), Ozdowski, Zych, Nawrot
Czarni: Woźniak, Herbich, Zimoń, Kosz, Łazarowicz, Starzec oraz Głowacki (l), Matejczyk, Mysera, Surgut
Napisz komentarz
Komentarze