To spora niespodzianka, niemiła dla kaliskich kibiców, bo po pierwsze to podopieczne Mariusza Wiktorowicza i Daniela Przybylskiego są faworytkami rywalizacji z zespołem z Tarnowa, a po drugie do tej pory broniły w lidze Areny jak twierdzy i nie dały jej nikomu zdobyć. Niestety bolesna wpadka przytrafiła im się w najmniej oczekiwanym momencie, bo już na starcie fazy play-off.
Po dwóch setach nic nie zapowiadało katastrofy. Pierwszą partię kaliszanki wygrały gładko, do 13. W drugiej, dość wyrównanej, zdobyły w końcówce sześć oczek z rzędu i zwyciężyły do 20. Wszystko toczyło się zatem planowo. Problemy zaczęły się niestety w trzeciej odsłonie.
– Zagrałyśmy swoje dwa sety, zadaniowo, czyli tak jak miałyśmy zagrać. Potem zaczęłyśmy słabiej zagrywać, rywalki z kolei poprawiły przyjęcie, rozgrywająca zaczęła rozrzucać na siatce piłki i to zaważyło na kolejnych setach – mówi atakująca Energi MKS Natalia Sroka.
Trzecią partię przyjezdne wygrały do 16. W czwartej kaliszanki odrobiły trzypunktową stratę, a po zagrywce Kingi Dybek prowadziły nawet 17:15. Potem było jeszcze 21:20, ale w kolejnych akcjach miejscowe zupełnie się pogubiły i o losie meczu zadecydował tie-break. W nim do stanu 9:9 wszystko było jeszcze możliwe. Niestety później tarnowianki popracowały na siatce, skutecznie kontrowały i wygrały do 10, a całe spotkanie 3:2.
– Jest nam przykro, bo nie zasłużyliśmy, żeby przegrać po tych dwóch pierwszych setach, gdzie konsekwentnie graliśmy swoją siatkówkę. W kolejnych jednak graliśmy tak, jakbyśmy nie chcieli tego meczu wygrać. Grając u siebie, przed własną publicznością, kontrolując dwa pierwsze sety, jest to dla mnie niezrozumiałe. Zamiast punktować i cieszyć się grą, daliśmy pograć dziewczynom z Tarnowa – ocenia trener Wiktorowicz.
Czasu na wyciągnięcie wniosków nie ma zbyt wiele, bo drugie starcie obu ekip odbędzie się w Arenie już w niedzielę o 17:00.
– Dzisiaj każda z nas zrobi sobie rachunek sumienia, przeanalizuje sobie ten mecz na spokojnie w głowie. A jutro wyjdziemy znowu na boisko po to, żeby wygrać – zapewnia Natalia Sroka. – Na pewno trzeba inaczej zagrać niż dzisiaj, nawet inaczej niż te dwa pierwsze sety. Musi być większa determinacja, musi być wiara w oczach, bo w pewnym momencie tej wiary nam brakło. Gaśliśmy w oczach i to jest dla mnie niepokojące, bo zespół nie ma prawa gasnąć, ma walczyć do końca, do ostatniej kropli potu. Stać nas na to, żebyśmy zrewanżowali się drużynie z Tarnowa – przekonuje Mariusz Wiktorowicz.
Michał Sobczak
***
Energa MKS Kalisz – Grupa Azoty PWSZ Tarnów 2:3 (25:13, 25:20, 16:25, 21:25, 10:15)
Energa MKS: Wawrzyniak, Dybek, Janicka, Łukasiewicz, Sroka, Isailović oraz Bulbak (l), Andrzejczak, Nazarenko, Raczyńska, Kucharska, Widera.
Tarnów: Szabo, Lewandowska, Pytel, Podlasek, Bodzęta, Stachowicz oraz Filipowicz (l), Kaczyńska (l), Matyszczak, Minicz, Głaz, Grodzka.
Stan rywalizacji (do 3. zwycięstw): 1-0 dla Grupa Azoty PWSZ Tarnów
Napisz komentarz
Komentarze