Zarówno w sobotnim, jak i w niedzielnym meczu znalazło potwierdzenie stare, siatkarskie porzekadło – kto nie wygrywa 3:0, prowadząc 2:0, ten przegrywa 2:3. Wczoraj z takiego obrotu wydarzeń cieszyły się tarnowianki, dziś zaś ręce w geście triumfu mogły wznieść ku górze kaliszanki, które od trzeciego seta grały tak, jak można było tego od nich oczekiwać od początku rywalizacji w fazie play-off.
– Ten mecz pokazał, że prawdziwy sportowiec walczy do końca. Wczorajsze wydarzenia wyjaśniliśmy sobie dzisiaj rano już na chłodno, nawet w krótkich męskich słowach, ale o to chodzi, bo czasami trzeba sobie powiedzieć mocno i stanowczo. Mieliśmy siatkarski maraton, dziesięć setów w dwa dni, tych emocji było sporo, ważne, że dziś były one zdecydowanie inne niż w sobotę – mówi trener Mariusz Wiktorowicz.
Sobotnia nieoczekiwana porażka z tarnowiankami odcisnęła piętno na grze kaliszanek w niedzielnym spotkaniu. Koszmary z dnia wczorajszego wróciły w końcówce pierwszej odsłony, gdy przy stanie 24:21 miejscowe nie potrafiły zadać ostatniego ciosu i przegrały 24:26. W drugiej partii, też przegranej, traciły do przyjezdnych już osiem oczek (11:19). Widmo drugiej porażki niebezpiecznie więc zaczęło zaglądać im w oczy. Wtedy trener Wiktorowicz zdecydował się na pokerową zagrywkę. Zrezygnował z wariantu z atakującą, a do boju posłał jednocześnie trzy przyjmujące, co okazało się strzałem w dziesiątkę. – Ta roszada przyniosła naprawdę fajne rezultaty. Wydaje mi się, że dziewczyny po drugiej stronie siatki nie były na to przygotowane – nie ukrywa Justyna Raczyńska, przyjmująca Energi MKS i jedna z najlepszych zawodniczek niedzielnej konfrontacji. – Ten pomysł ze zmianą ustawienia pojawiał się już od czasu do czasu, zdecydowaliśmy się go wdrożyć w ważnym i kluczowym momencie meczu. Cieszę się, że się sprawdził – dodaje szkoleniowiec.
W nowym ustawieniu kaliszanki przeszły cudowną metamorfozę. Trzeciego seta zaczęły od prowadzenia 10:2, zwyciężając go do 14. W czwartym też utrzymywały nad rywalkami kilkupunktową przewagę (15:11, 18:13), aby wygrać do 16. W tie-breaku z wyniku 6:7 odskoczyły na 9:7 i nie dały się dogonić. Pierwszego meczbola miały przy stanie 14:10. Wykorzystały trzecią szansę, a konkretnie zrobiła to Ewelina Janicka, kończąc atak z krótkiej.
– Można powiedzieć, że drużyna narodziła się jak feniks z popiołów. Cieszę się, że zespół wytrzymał, podniósł się, nie pękł i wywalczył pełną pulę, jaką w fazie play-off jest po prostu zwycięstwo – podsumował Mariusz Wiktorowicz. – Bardzo się cieszę, że po tych dwóch przegranych setach podniosłyśmy się i stałyśmy się w trzecim secie drużyną, która potrafi walczyć, w której jedna za drugą rzuca się do piłki i zrobi coś, żeby podnieść poziom naszego sportowego grania. To bardzo ważne zwycięstwo – dodaje Justyna Raczyńska.
Stan rywalizacji toczonej do trzech zwycięstw wynosi po pierwszym weekendzie 1-1. Za tydzień zmagania przeniosą się do Tarnowa.
Michał Sobczak
***
Energa MKS Kalisz – Grupa Azoty PWSZ Tarnów 3:2 (24:26, 20:25, 25:14, 25:16, 15:12)
Energa MKS: Kucharska, Dybek, Janicka, Łukasiewicz, Sroka, Isailović oraz Bulbak (l), Głowiak (l), Nazarenko, Wawrzyniak, Andrzejczak, Raczyńska.
Tarnów: Grodzka, Szabo, Pytel, Głaz, Matyszczak, Minicz oraz Kaczyńska (l), Filipowicz (l), Stachowicz, Podlasek, Bodzęta, Sobczak, Świderska.
Stan rywalizacji (do 3. zwycięstw): 1-1
Napisz komentarz
Komentarze