Zawarty w tytule wystawy cząstkowy cytat z wiersza Stanisława Wyspiańskiego, którego fragment „Teatr mój widzę ogromny..” jest dość często przypominany, nakłania oglądających do zastanowienia się, jaką wizję teatru noszą w sobie bądź tworzą zaproszeni do wspólnej ekspozycji artyści. Niewątpliwie każdy z nich – z racji skupienia na innym elemencie dzieła teatralnego – odmiennie przeżywa pracę nad spektaklem i różnie formułuje swoje credo. Wystawa „Teatr mój…” stwarza okazję, aby – bardzo fragmentarycznie – poznać ich twórczość związaną z teatrem, a także powspominać, bowiem spora część ich prac związana była ze sceną kaliską.
Tomasz Wolff, projektant, malarz, grafik i fotograf
Współpracę z teatrami zaczął już w 3-4. roku swej zawodowej działalności, a w tym roku świętuje 20-lecie pracy artystycznej. Na wystawie w Wieży Ciśnień oglądamy 8 plakatów i 3 plansze z ilustracjami do programów, a w czasie piątkowego wernisażu usłyszeliśmy jeden z jego ambientowych utworów, bo eksperymentalna muzyka elektroniczna jest najnowszą pasją Wolffa. Wybrane na ekspozycję projekty towarzyszyły spektaklom Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu i Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu, a dwa z nich są plakatami autorskimi, czyli powstałymi z myślą o konkretnym przedstawieniu, ale w końcu przez teatr niewykorzystanymi.
„Kiedy tworzę plakat teatralny, to chcę, aby był swoistą kurtyną, którą chce się zerwać, by zajrzeć, co się za nią kryje, żeby – w pewnym sensie – odpowiadał tekstowi. Zawsze pracuję z tekstem lub jego adaptacją, tworzę własną interpretację, czasem rozmawiam z reżyserem, czasem ze scenografem, jeśli takie jest ich życzenie. Tworzę swoją kurtynę, którą przysłaniam spektakl na czas do premiery, by zaintrygować widza, zmusić, by przyszedł i zajrzał, co się za nią kryje”.
Większość prezentowanych w Wieży plakatów Tomasza Wolffa kaliszanie mogą obejrzeć po raz pierwszy, bowiem są to prace w jego dorobku najnowsze.
Wojciech Stefaniak, scenograf
Choć studiował wzornictwo przemysłowe, to zawodowo pochłonął go teatr. Scenografią zajmuje się od ponad 20 lat. Na koncie ma ponad 300 realizacji na scenach całej Polski, i nie tylko. Bazą, co prawda, jest Warszawa, ale tworzy równie często w Łodzi czy Krakowie oraz na przykład w Wilnie. Co ciekawe, w zeszłym roku dostał statuetkę dla Najpopularniejszego Scenografa na Litwie, ale trudno się dziwić, skoro w największym prywatnym teatrze, Domino Teatras, przygotowuje kilka premier w sezonie.
Jak przyznał, trudno mu było zgromadzić materiały na ekspozycję w Wieży Ciśnień, bo projekty i makiety często zostają w teatrach. „Starałem się tutaj pokazać przekrój mej pracy, by uzmysłowić jej różnorodność. Tu są musicale, dramaty i farsy, których robię bardzo dużo. To jest taki Wojtek Stefaniak w pigułce”.
Bogna Rząd, projektantka, kostiumograf
Ma na koncie w sumie sześć spektakli zrealizowanych w kaliskim teatrze w pierwszej dekadzie XXI wieku. W teatrze – jak przyznała - najbardziej fascynuje ją współpraca z zespołem ludzi, którzy tworzą spektakl, zarówno z artystami, jak i z ekipą techniczną. Połączenie energii tak wielu osób jest czasami trudne, ale bardzo interesujące.
Choć minęło kilka lat od jej ostatnich projektów scenicznych, to jednak teatr wciąż jest obecny w jej projektach odzieżowych. „Próbuję wyprowadzić teatr na ulicę, Zawsze mnie fascynował. Już jako dziecko lubiłam się przebierać, a potem zaczęłam przebierać innych. Przejście od projektowania strojów klasycznych do kostiumów teatralnych było zupełnie naturalne. Mimo że nie pracuję w tradycyjnym teatrze, to mam swój teatr wyobraźni. To, co powstaje w mojej głowie, wyrzucam na zewnątrz, niezależnie od scenariusza, bo to może być też mój scenariusz”.
Piotr Pawlik, reżyser świateł
„Teatr jest moim zawodem, a światło – życiem” – powiedział. Zajmuje się oprawą świetlną od ćwierćwiecza i – jak mówi – pracował chyba dla wszystkich teatrów w Polsce. Ma na koncie blisko 100 realizacji. I nie jest to tradycyjne oświetlanie scenografii, lecz częściej reżyseria świateł i tworzenie świetlnych scenografii.
„Teatr się zmienia, już mniej popularne są scenografie pudełkowe, częściej wchodzi się w multimedia, więcej jest ekranów, więcej projekcji, więcej efektów wizualnych, które są integralną częścią przedstawienia i same z siebie tworzą dramaturgię. Oczywiście, nie ma dramatu bez aktora, ale już rzadziej sytuuje się go w tradycyjnym pudełku”.
Choć na co dzień pracuje w TR Warszawa, to wciąż mieszka w Kaliszu. Jako kierownik techniczny jednego z warszawskich teatrów jest dość zajęty, więc jako reżyser światła nie przyjmuje wszystkich propozycji współpracy. Wybiera te przedsięwzięcia, które wiążą się z teatrem i przynoszą artystyczną satysfakcję.
R. Kuciński, zdj. autor
Napisz komentarz
Komentarze