Ekipę Azotów kaliski team gościł już w zeszłą środę. Wtedy w pucharowym boju rywale górowali niemal w każdym elemencie i zwyciężyli wysoko, 28:18. Tym razem widowisko nie było tak jednostronne. Drużyna Pawła Ruska najwyraźniej odrobiła lekcję z przegranego przed tygodniem spotkania i w środowym boju zaprezentowała się na tyle przyzwoicie, że jeszcze na kilka minut przed końcem przyjezdni nie mogli być pewni zwycięstwa.
– Uważam, że był to bardzo dobry mecz w naszym wykonaniu. Widać, że jeszcze troszeczkę nam brakuje do Puław, ale to spotkanie było dobrym prognostykiem na przyszłość. Pokazujemy, że potrafimy powalczyć z zespołami, które są wyżej od nas, tak jak ostatnio z Gwardią, czy właśnie dziś z Azotami. Chciałbym pochwalić cały zespół – podkreśla trener Rusek.
A zaczęło się bardzo pechowo. Na przedmeczowej rozgrzewce urazu łydki nabawił się Edin Tatar. Bośniak nie był w stanie o własnych siłach opuścić parkietu. Gospodarze musieli sobie zatem radzić bez swojego podstawowego bramkarza. Pełne 60 minut spędził w tej sytuacji na boisku zmiennik Tatara, Łukasz Zakreta, który bronił na niewiele niższym procencie od swojego vis a vis Wadima Bogdanowa.
– To była kryzysowa sytuacja. Zgodnie z przepisami, trener wyznacza 16 zawodników do protokołu już godzinę przed meczem i jeśli stanie się coś na rozgrzewce, nie ma prawa dokonać zmian w tym protokole. Moim zdaniem to chory przepis, bo eliminuje możliwość wpisania dodatkowego zawodnika, jeżeli inny nabawi się kontuzji – komentuje szkoleniowiec Energi MKS.
Okoliczności nie były więc sprzyjające, ale nie zdeprymowały miejscowych. Dzięki trafieniom skrzydłowych – Michała Dreja i Michała Bałwasa – prowadzili oni w 4. minucie 2:1. Na przestrzeni całego spotkania był to jednak jedyny moment, w którym kaliszanie mieli wynik na plusie. Goście, wzmocnieni i to znacząco w stosunku do pucharowego starcia, już w 9. minucie odskoczyli na 8:3, zmuszając szkoleniowca beniaminka do wzięcia czasu. Chwila przerwy poskutkowała zmniejszeniem straty do dwóch bramek, ale już w 24. minucie wynosiła ona sześć trafień (8:14) i tak też utrzymała się do półmetka. Zapewne byłaby nieco mniejsza, gdyby sędziowie uznali prawidłowo zdobytego gola dla teamu znad Prosny, na kilka sekund przed syreną.
Gdy w 37. minucie najskuteczniejszy w tej konfrontacji Wojciech Gumiński podwyższył prowadzenie puławian na 22:13, zanosiło się na powtórkę sprzed tygodnia, a być może nawet na jeszcze gorszy scenariusz. Kaliszanie nie powiedzieli jednak ostatniego słowa. Niesieni głośnym dopingiem 2500 kibiców sukcesywnie zaczęli zmniejszać dystans do przeciwnika. Ważne gole zdobywał Bartosz Wojdak, który bezbłędnie wykonywał „siódemki”, wzrosła też skuteczność jego kolegów z zespołu. Po trafieniach Wojdaka, Bałwasa i Marka Szpery MKS tracił w 58. minucie do Azotów zaledwie trzy bramki. Wynik wciąż był zatem sprawą otwartą.
– Bardzo dobrze zagraliśmy w obronie. Próbowaliśmy różnych wariantów – 6-0, 5-1, 4-2, 5+1, również każdy swego. Zwracałem uwagę chłopakom, żeby za bardzo nie patrzyli na tablicę, na wynik, tylko żeby zagrali dobrą piłkę ręczną od początku do końca, żeby nie wkradł się chaos. Bo jak wiadomo, kiedy za bardzo się chce dogonić przeciwnika, to w tym momencie jest więcej nieprzemyślanych rzutów i błędów – uważa Paweł Rusek.
Podopieczni Daniela Waszkiewicza szybko jednak rozwiali wątpliwości. Kolejny celny rzut z karnego w wykonaniu Gumińskiego oraz trafienia Mateusza Seroki ze skrzydła pozbawiły kaliszan szans na zdobycie punktów (stawką były aż cztery oczka). Azoty zwyciężyły 34:30.
Dla Energi MKS był to ostatni mecz przed własną publicznością w fazie zasadniczej. Teraz kaliską ekipę czekają wyjazdy do Legionowa, Kwidzyna i Płocka.
Michał Sobczak
***
Energa MKS Kalisz – Azoty Puławy 30:34 (10:16)
Energa MKS: Zakreta – Wojdak 6, Drej 5, Bałwas 4, Szpera 4, Bożek 3, Kniaziew 3, Adamski 2, Krycki 2, Klopsteg 1, Czerwiński, Grozdek, Kobusiński, Misiejuk.
Kary: 8. min. Rzuty karne: 5/5.
Azoty: Bogdanow – Gumiński 9, Podsiadło 5, Panić 3, Prce 3, Skrabania 3, Jurecki 2, Kuchczyński 2, Ostroushko 2, Seroka 2, Kasprzak 1, Kowalczyk 1, Orzechowski 1, Grzelak, Titow.
Kary: 12. min. Rzuty karne: 4/4.
Sędziowali: Sebastian Pelc i Jakub Pretzlaf (Rzeszów)
Widzów: 2500
Napisz komentarz
Komentarze