Konflikt między wolontariuszami a pracownikami Schroniska dla Zwierząt w Kaliszu trwa od dawna. Nie wszyscy pamiętają już jego początki, ale momentami dochodziło wręcz do rękoczynów. W 2016 roku jednej z wolontariuszek zniszczono samochód. Poszkodowana o ten czyn oskarżała pracowników placówki. Obie zwaśnione strony obwiniały się o „patologiczne” metody opieki nad bezdomnymi psami i podsycanie konfliktu. Sytuację miał naprawić nowy kierownik schroniska. Adam Wyszatycki piastuje to stanowisko od wiosny 2016 roku. Początkowo sytuacja uległa poprawie, ale przykład adopcji owczarka niemieckiego, Telmy sprzed kilku tygodni, pokazał, że pod pozorami normalności, w schronisku nie dzieje się dobrze.
- Żadne działania nie pomagają uzdrowić sytuacji, a z kolejnych źródeł i od kolejnych osób dowiaduję się, że problemy z współpracą wolontaryjną i dostępnością adopcji wciąż narastają – napisał do prezydenta w interpelacji radny Dariusz Grodziński z Platformy Obywatelskiej i zażądał decyzji personalnych.
Można by się spodziewać, że prezydent Grzegorz Sapiński jako przełożony pracowników schroniska i przedstawiciel samorządu, z którym wolontariusze pracują z dobrej woli, przyjmie postawę rozjemczą i swoim stanowiskiem powie stop kolejnym awanturom. Treść jego odpowiedzi na zaniepokojenie sprawą schroniska nie tylko radnego, ale wielu kaliszan, na pewno nie spodoba się wolontariuszom. Prezydent na początek zarzuca radnemu, że ten mija się z prawdą, bo konflikt w placówce trwa dłużej niż od momentu zatrudnienia kierownika Wyszatyckiego. Ten zaś poprawił sytuację w schronisku i są „twarde dokumenty na ten temat”. Z dalszej treści pisma prezydent wynika, że to wolontariusze nie potrafią docenić wysiłku urzędników. – Dla mnie jest co najmniej dziwne, że osoby, które przedstawiają się jako zadeklarowane miłośniczki zwierząt równocześnie opluwają dom, w którym te zwierzęta żyją i mają opiekę, naruszają dobra osobiste i zniesławiają pracujące tam w bardzo trudnych warunkach osoby – pisze prezydent Sapiński.
Dalej jest tylko ostrzej. – Zastanawiam się, jak długo wytrzymają kierownik i personel? Jak daleko można posunąć się w nękaniu ludzi, straszeniu, grożeniu także najbliższej rodzinie? Ta zaciekłość przybrała już takie, straszne, rozmiary. Zastanawiam się, co dalej? – pyta prezydent.
Odpowiedzi na to pytanie kaliszanie oczekiwali właśnie od prezydenta. Doczekali się tylko poważnych zarzutów o czyny karane prawem. Wobec kogo? Prezydent tego nie precyzuje. Cieszy fakt, że Grzegorz Sapiński dostrzega wysiłek jaki w schronisko wkłada kierownik i pracownicy, ale trzeba pamiętać, że robią to odpłatnie. To ich praca. Wolontariusze zaś opiekują się psami zupełnie za darmo, a w nagrodę od prezydenta otrzymują powyższe sformułowania.
Nie rozstrzygając o co naprawdę chodzi w tym sporze i kto jest winny nieustającemu konfliktowi, trzeba przyznać, że obie zwaśnione strony zapewne chcą pomagać zwierzętom, wiedzą jak się nimi opiekować, ale kompletnie nie radzą sobie w kontaktach i rozmowie między sobą. Na pojednawczą rolę prezydenta na razie nie mają co liczyć.
MS, fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze