Dzięki wygranej w Warszawie kaliszanki wiedziały, że zwyciężając dwukrotnie z Wisłą w hali przy Łódzkiej będą mogły świętować zdobycie tytułu. Taki był cel i w całości został on zrealizowany. Nic więc dziwnego, że po ostatniej piłce niedzielnego meczu eksplozja radości była gigantyczna, nie tylko na boisku, ale też na trybunach. – To fantastyczne uczucie – przekonuje Katarzyna Wawrzyniak. – Cieszymy się, bo wykonałyśmy plan w stu procentach. Na pewno był lekki horror, bo dwa mecze kończyły się w tie-breakach, ale najważniejsze, że na naszą korzyść. Zapewniłyśmy sporo emocji kibicom i cieszymy się, że mamy złoto – dodaje rozgrywająca kaliskiej ekipy.
Zarówno w sobotę, jak i w niedzielę podopieczne Mariusza Wiktorowicza i Daniela Przybylskiego wygrywały dwa pierwsze sety. W kolejnym odradzały się rywalki i w efekcie o losach rywalizacji decydował tie-break. – W obu meczach dopadła nas chwila dekoncentracji. Najważniejsze jednak, że potrafiłyśmy się w takiej sytuacji pozbierać i wygrać – podkreśla Katarzyna Wawrzyniak.
Przed nią i jej koleżankami jeszcze jedno wyzwanie w tym sezonie. Mistrzostwo pierwszej ligi nie oznacza bowiem automatycznego awansu do Ligi Siatkówki Kobiet. By to osiągnąć, trzeba wyeliminować jeszcze jedną drużynę – dwunastą w klasyfikacji LSK. – Świętujemy krótko i wracamy do pracy, bo już za kilka dni ruszają baraże. To bardzo ważne mecze, w których damy z siebie wszystko – zapewnia rozgrywająca Energi MKS.
W meczach barażowych kaliszanki zagrają z przegranym z pary Pałac Bydgoszcz – Legionovia Legionowo.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze