Eugenia Pastuszek dobrze pamięta 8 maja 1945 roku. Była wtedy 5 tysięcy kilometrów od domu, z rodzicami na zesłaniu na Sybir. Jako nastoletnia dziewczyna tego dnia, jak co dzień, opiekowała się ciężko chorymi w prowizorycznym szpitalu. Wbiegła na salę i ogłosiła dobre wieści o bezwarunkowej kapitulacji Niemiec. – Weszłam do szpitala, oni wcale się nie cieszyli, oni byli chorzy. Bez rąk, bez nóg, nie mogli wziąć w tym wszystkim udziału. A ja cieszyłam się, że wreszcie możemy wrócić do Polski, tam byłam już 6 lat – wspomina Eugenia Pastuszek, prezes kaliskiego oddziału Związku Sybiraków.
Eugenia i jej rodzice wrócili do Polski. Radość szybko przemieniła się w rozczarowanie, potem strach. Co tak naprawdę oznacza koniec wojny dla Polski, a raczej warunki jakie Polsce przyznano, dowiedziała się gdy nie przyjęto jej na studia. Jej wzorowe oceny i postawa nie była ważna. Liczyła się jej przeszłość. – Profesor powiedział mi wtedy, że jak tak będę pisała swój życiorys, to na żadne studia się nie dostanę. W domu ojciec mnie pytał, co tam napisałaś? Napisałem, że ojciec był legionistą, że walczył z bolszewikami i że 6 lat byliśmy na Sybierii – dodaje pani Eugenia.
Obecnie prezes Związku Sybiraków w Kaliszu każdego roku składa kwiaty przed pomnikiem ofiar II wojny światowej. Zakończenie wojny i dalsze losy Polski nie były takimi, o jakich marzyli polscy bohaterowie, ale skończył się okres najgorszy: niemieckiej okupacji i wojennej przemocy. Na pełną wolność pokolenie Eugenii Pastuszek i kilka kolejnych pokoleń czekało latami. Dziś oni wszyscy, młodsi i starsi, ponownie zebrali się oddać cześć walczącym w różnych okresach trudnej polskiej historii.
MS, fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze