Kaliskie Sulisławice. Od dziesięcioleci w samym sercu dawnej wsi, a obecnie sołectwa stoi figura Matki Boskiej. Ufundowali ją sami mieszkańcy. I tych, co prawda nieliczne już grono, właśnie w majowe wieczory można tutaj spotkać.
– Przychodzimy żeby uczcić Matkę Boską – mówi Grażyna Pasternak, mieszkanka Sulisławic. - Kiedyś było nas znacznie więcej. Pamiętam, że od dziecka przychodzimy do figury w maju, modlimy się, odmawiamy litanię i śpiewamy. Jednak teraz jest mniej osób, mniej młodzieży. Nie wiem, czy się wstydzą?
Potwierdza to inna mieszkanka Sulisławic, Maria Kuźbik. - Młodzieży jest coraz mniej. Dzieci to jeszcze idzie namówić, żeby tu przyszły, ale też nie zawsze. Teraz są po Komunii Świętej, mają biały tydzień, więc chodzą do kościoła, a nie tutaj.
W Sulisławicach kilka pań kontynuuje tradycję, a w niedalekich Chełmcach, za jej odtworzenie, wzięli się panowie z tamtejszej orkiestry dętej. Przez lata, punktualnie o 21.00, z kościelnej wieży rozbrzmiewał grany na trąbkach hymn „Maryjo Królowo Polski”.
W ostatnim czasie z przerwani. Przyczyn było wiele, ale w ubiegłym roku zapadła decyzja, że trzeba kontynuować dzieło poprzedników. Dlatego każdego dnia trębacze z tamtejszej orkiestry dętej wdrapują się po stromych schodach na kościelną wieżę, by zagrać hymn z nut liczących 60 lat. – Tradycja zaczęła się w 1957 roku – przypomina Jacek Juszczak, trębacz z orkiestry dętej w Chełmcach. - W tamtym roku była okrągła, 60. rocznica grania hejnału na wieży kościelnej w Chełmcach. Dlatego postanowiliśmy ją wskrzesić.
Trębacze grają na zmianę. W różnych konfiguracjach, dodaje Jacek Kapitaniak. - Wszyscy, którzy grają w orkiestrze w Chełmcach, czyli obecnie jest to sześciu trębaczy, biorą w tym udział. Zmieniamy się, mamy rozpisany grafik. Staramy się być przynajmniej we dwójkę, a jeżeli jest nas więcej to tym lepiej dla całego hejnału.
Kilkadziesiąt lat tradycji to też zwyczaje. Każde majowe w Sulisławicach zaczyna litania.
– Później śpiewamy wszystkie te pieśni, co są w książeczkach. A do Matko Boskiej są przepiękne pieśni – zachęca o sprawdzenia Grażyna Pasternak.
Panie korzystają ze starych, przekazywanych z pokolenia na pokolenie śpiewników, często stworzonych samodzielnie. Mają też specjalną pieśń na zakończenie. Tę napisał dawny proboszcz parafii. - W maju człowiek nastawiony jest, że trzeba iść pośpiewać – nie ukrywa przywiązania do zwyczaju Maria Kuźbik. - Te pieśni są piękne i trzeba uczcić ten miesiąc maryjny.
W Chełmcach, oprócz obowiązkowego hymnu, panowie grają także jedną dodatkową pieśń. I wiedzą, że mieszkańcy z niecierpliwością czekają wybicia 21.00. - Wiemy, że sporo ludzi wychodzi gdzieś do ogrodu, przed drzwi, żeby o tej 21.00 hejnału posłuchać – zdradza Jacek Kapitaniak. - Tak że czujemy się zobowiązani, żeby rzeczywiście on zabrzmiał o tej godzinie.
I żeby usłyszeli go wszyscy mieszkańcy Chełmc i okolicy. A przy dobrych wiatrach melodie słychać nawet kilkanaście kilometrów, dodaje Jacek Juszczak. - W wieży są cztery okna. Hejnał gramy trzy razy w każdym oknie i w czwartym oknie jest grana jakaś maryjna pieśń. Oczywiście ze względu na maryjny miesiąc maj.
Dla jednych to zabobony. Dla innych sprawa wiary i kontynuowania tego, co zaczęli przodkowie. I ciągłości między tym, co dawne i sprawdzone a nowe i nieznane.
AW, zdjęcia autor, video Piotr Jankowski
Napisz komentarz
Komentarze