Jacek Frąckiewicz nie jest malarzem realistą, ale z otaczającego świata czerpie garściami. Skoro spędził trochę życia w nadmorskim krajobrazie, to w jego malarstwie pojawiło się dużo elementów marynistycznych oraz plażowe scenki rodzajowe, których bohaterkami są przede wszystkim panie o obfitych kształtach.
Malarstwo artysty z Widawy jest barwne, optymistyczne i niewątpliwie cieszy oko. „Wyznaję taką filozofię, że gdyby człowiek miał na ścianie coś okropnego, to by się – wstając rano - wystraszył. A jak widzi jakiś kolorowy, serdeczny obrazek, to wtedy się uśmiechnie, nastroi pozytywnie i będzie żyć dalej” – powiedział malarz.
Od wielu, wielu lat Frąckiewicz – jak sam podkreśla – jest także producentem kotów, a nawet sporego, zróżnicowanego zwierzyńca. Kocha zwierzęta za ich nieprzewidywalność. „Oczywiście kot jest takim tajemniczym zwierzątkiem. Zawsze mam w domu dwa albo trzy koty i podpatruję je. Jak maluję kota w wannie, to wiem, że coś takiego się kiedyś zdarzyło. Jeśli kotek siedzi w umywalce, to właśnie wtedy, gdy człowiek chce umyć zęby. Leży i mówi: czekam. Co zrobisz? Przegonisz mnie?” – mówił z uśmiechem.
Po co się irytować? Wystarczy lampka dobrego wina, by zrozumieć, że świat nie jest wcale taki zły – przekonywał artysta gości wernisażu, którzy rozsiedli się wygodnie na leżakach przy wejściu do galerii. Każdy z osobna, beż pośpiechu, mógł zapytać go o inspirację, o technikę, o źródła życiowego optymizmu. Prezentowane w Galerii Napora obrazy Jacka Frąckiewicza można oglądać, a także kupić, tylko do końca tygodnia, bowiem już za kilka dni wzbogacą one monograficzną wystawę artysty w warszawskim Muzeum Karykatury zatytułowaną „Jacek Frąckiewicz. Malowidła, rysowanki, pędzloruchy i inne fuchy”.
R. Kuciński, zdj. autor i K. Wiśniewski
Napisz komentarz
Komentarze