Kilkanaście wiaduktów, przejazdów kolejowych, stacji i peronów. Do tego metry torów, a przy nich gospodarstwa i zwyczajne życie. Gdyby nie rozmiar można by pomyśleć, że patrzymy na prawdziwy świat. To jednak makieta, która była jedną z atrakcji Dni Techniki Kolejowej w Ostrowie Wielkopolskim. Obecnie znajduje się w III LO, a powstała w 1995 roku z okazji 75-lecia fabryki Wagon i 120-lat funkcjonowania linii Poznań – Kluczbork.
- Modele są z różnych epok. Są modele nasze, klubowe, ale specjalnie na dzisiejszy pokaz przynieśliśmy też swoje prywatne. To przekrój tego, co działo się na kolei. Od starszych składów po najnowsze - Krystian Nawrot, Klub Miłośników Kolei w Ostrowie Wielkopolskim.
Ostrów Wielkopolski to miasto kolei. Pierwszy węzeł został tu wybudowany w 1875 roku. Od tamtego czasu w mieście nad Ołobokiem prężnie rozwijały się fabryki produkujące wagony i lokomotywy oraz je naprawiające. W każdej rodzinie był ktoś, kto pracował na kolei. W najlepszych czasach związanych z nią było około 10 tysięcy osób. Pamiątki po pracownikach można oglądać w Izbie Pamięci przy PKP Cargo. Także Dni Techniki Kolejowej są po to, by przypomnieć bogatą historię i zachęcić młodych ludzi do wybierania pracy właśnie na kolei.
- W tym roku główną atrakcją była przejażdżka lokomotywą trakcyjną, czyli elektrowozem. Młodzi ludzie chcą zatrąbić lokomotywą, również usiąść za sterownikiem i czuć się jak maszyniści. Wielu z tych młodych chłopców mówi, że w przyszłości chce być maszynistami. Kiedyś mieliśmy duże technikum kolejowe. W ubiegłym roku została reaktywowana klasa, ale zgłosiło się zaledwie 17 osób, a kolej potrzebuje nowych, wykształconych ludzi - zachęca Seweryn Kaczmarek, Stowarzyszenie Inżynierów i Techników Komunikacji Rzeczpospolitej Polskiej w Ostrowie Wielkopolskim
Krótka przejażdżka lokomotywą była frajdą dla małych, ale i dla dużych. Najpierw do tyłu. I do przodu. Maszynista ster oddawał najodważniejszym. Jedną z takich osób był Darek Ulatowski. - Pierwszy raz prowadziłem kolejkę. Bardzo fajne uczucie i miło tak jeździć – powiedział naszemu portalowi chłopiec. Dorosłych zaskoczyła ilość miejsca w lokomotywie. - Zupełnie inaczej podróżuje się pociągiem jako pasażer i jako maszynista. Z okien lokomotywy wszystko wydaje się mniejsze – mówiły osoby, które skorzystały z możliwości przejażdżki. - Myślałam, że tam jest więcej miejsca. A jest bardzo ciasno i strasznie gorąco.
Najwięcej emocji wzbudzały drezyny. Można było przejechać się jedną z takich maszyn napędzaną silnikiem od malucha. Odważniejsi wsiadali na te, które poruszane są siłą mięśni.
- Żeby uruchomić drezynę potrzeba sporo siły. Każdy kto próbuje jest zaskoczony, ile siły własnych mięśni trzeba użyć, by pojazd ruszył – mówi Damian Duda z Klubu Miłośników Kolei. – Kiedy nie było samochodów drezyny służyły jako środek transportu dla pracowników kolei, np. zawiadowcy stacji – wyjaśnia Konrad Walendowski również z KMK.
Dla najodważniejszych zorganizowano wyścig drezynami. Na czas ścigały się dwuosobowe, męskie załogi. Niektórzy „na pokład” brali damski doping.
- Trzeba było przejechać z jednej obrotnicy na drugą. Tam w odpowiednim momencie zahamować, żeby nie przejechać za daleko i nie dołożyć kilometrów – mówi Piotr Bartz z Klub Miłośników Kolei, który kontrolował czas uczestników zawodów.
Przeciętny czas startujących to ok. 1,5 minuty. Jak przekonali się uczestnicy wyścigu na czas, drezyną nie jeździ się zbyt łatwo.
- Ogólnie fajne wrażenie, ale początek był trudny. I jest zadyszka. Trzeba trenować i mieć kondycję, by jeździć drezyną. Dobrze że kolega jest bardziej masywny i daliśmy jakoś radę – podsumował zmagania swojej drużyny Jacek Jarmuszczak, uczestnik wyścigu drezyn.
Na tych, którzy nie podołali, a wyścig okazał się dla nich zbyt dużym wyzwaniem czekał wagon medyczny. W nim można było zobaczyć salę operacyjną z łóżkiem, na którym także w czasie jazdy wykonywano operacje.
Film dla portalu faktykaliskie.pl Jerzy Ważny
AW, zdjęcia autor
Napisz komentarz
Komentarze