Przejęcie przez miasto działki, a tym samym magazynów, w których w 2013 roku zgromadzono 3 tysiące ton beczek z niebezpiecznymi chemikaliami miało ułatwić zdobycie funduszy na pozbycie się składowiska. Radni decyzję w tej sprawie podjęli w piątek, w trakcie nadzwyczajnej sesji. Wcześniej, w 2014 roku, zabezpieczyli w miejskiej kasie 3 miliony złotych na ten cel, ale to i tak za mało. Ile będzie kosztowała utylizacja? Może nawet 10 milionów złotych. A może więcej. Skąd je wziąć? Jan Mosiński, poseł Prawa i Sprawiedliwości, w oświadczeniu wydanym po decyzji Rady Miejskiej Kalisza mówi, że w opcje są dwie. - Jedna to pożyczka na bardzo korzystnych warunkach, która umożliwi usunięcie chemikaliów. Drugim wariantem jest wsparcie finansowe tzw. działań zastępczych. Środki na to miałyby pochodzić z dofinansowania unijnego. Jednak w obecnej chwili trudno jest prognozować, kiedy takie się pojawią – pisze poseł, powołując się na informacje uzyskane w trakcie lipcowej rozmowy z dr. inż. Kazimierzem Kujdą, prezesem Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Warszawie.
A to oznacza, że nadal nie wiadomo, co dalej ze składowiskiem, od którego jego twórcy umyli ręce, a właściciel gruntu, na którym się znajdowało też pozbył się problemu, bo ten należy już tylko do miasta.
AW, zdjęcie arch.
Napisz komentarz
Komentarze