Stadion początkowo miał kosztować 20 milionów złotych. Takie były plany jeszcze poprzedniej władzy. Obecna ekipa dołożyła najpierw 6 milionów, później grosz publiczny sypał się jak z dziurawego worka. Ostateczny bilans to 40 milionów, wielomiesięczne opóźnienia, odkrywane fuszerki i nieprzewidywane przeszkody. W końcu udało się. Ale impreza inauguracyjna okazała się pierwszą i do tej pory największą. W dodatku dla wąskiej i specyficznej grupy ludzi. 9 marca na stadionie zagrali piłkarze KKS, a zachowanie kibiców w wielu momentach było co najmniej niestosowne jak na otwarcie miejskiej, publicznej inwestycji. Wielu fanów sportu miało nadzieję, że jak już tyle pieniędzy włożono w ten stadion, to będzie on miejscem rozgrywek lekkoatletycznych na najwyższym poziomie, ale nie. Tak się nie stało, bo Polski Związek Lekkoatletyczny miał zastrzeżenia. Jakie?
W tej sprawie oświadczenie wysłał dziennikarzom Piotr Cieślak, naczelnik powstałego niedawno Wydziału Partycypacji i Komunikacji Społecznej. Z jego zawiłego oświadczenia niewiele wynikało, dlatego w rozmowie dziennikarze dopytywali wprost, czy stadion nadaje się do organizowania zapowiadanych szumnie imprez. Krótko i na temat. Tak lub nie. - Szanowni państwo przecież ja się nie będę wypowiadała, ja nie realizowałem tej inwestycji. Pytacie mnie, jak ja bym był pracownikiem wydziału rozbudowy lub wydziału kultury i znał się na nawierzchni – tłumaczył się Piotr Cieślak, naczelnik Wydziału Partycypacji i Komunikacji Społecznej Urzędu Miasta Kalisza.
Dopytywany przez dziennikarzy (co jest ich zadaniem) o treść oświadczenia, skomentował: – I to jest poziom dziennikarstwa w Kaliszu.
Piotr Cieślak, naczelnik Wydziału Partycypacji i Komunikacji Społecznej Urzędu Miasta Kalisza
A może warto spojrzeć na siebie. Oczywiście zarządzając kilkoma wydziałami, na wszystkim znać się nie trzeba, ale jeśli podpisuje się oświadczenie i wysyła w świat wypadałoby chociaż wiedzieć, co w nim jest i potrafić wytłumaczyć w razie potrzeby – w tym przypadku, czy stadion przy Łódzkiej ma szansę stać się jednym z obiektów, na których będą rozgrywane ważne lekkoatletyczne zawody, czy raczej pozostanie wybiegiem dla pseudokibiców odpalających race i odstraszających zwykłych fanów piłki nożnej. Nawet tej trzecioligowej. A sprawa, na której nie zna się naczelnik od komunikacji magistratu ze światem okazuje się banalnie prosta. - Mogą być przeprowadzane zawody w zakresie biegów, rzutów, natomiast niestety skocznia w dal ma niedopuszczalny poziom, który sprawia, że zawody mogą się odbywać, ale rekordy nie będą uznawane – wyjaśnia Mirosław Przybyła, dyrektor Ośrodka Sportu, Rehabilitacji i Rekreacji w Kaliszu.
PZL certyfikat wydał i czeka na naprawy. W ramach gwarancji, jak zapewnia miasto, te mają być zrobione jesienią, tak by od nowego sezonu obiekt był w pełni wykorzystywany. - Myślę, że jeżeli pojawi się tylko cień szansy, byśmy zorganizowali mityng bądź dużą imprezę to miasto Kalisz się w to zaangażuje. W tej chwili czekamy na taką propozycję z PZL – zapewnia Grzegorz Sapiński, prezydent Kalisza
Od marca, czyli otwarcia stadionu odbyła się na nim spartakiada lekkoatletyczna młodzieży. Korzystać może z niego również Szkolny Związek Sportowy. W grafiku na najbliższe miesiące żadnych imprez nie wpisano.
AW, fot. Tomasz Chajduk, Kaldron, archiwum
Napisz komentarz
Komentarze