Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Motoryka wzięła górę. KKS-owi uciekła wygrana z Lechem ZDJĘCIA i WIDEO

Dopóki piłkarzom KKS-u starczyło sił, górowali nad rezerwami Lecha Poznań. Gdy paliwa zabrakło, goście zadali dwa ciosy, wywożąc z Kalisza pełną pulę. Po porażce 1:2 pozostaje spory niedosyt.
Kliknij aby odtworzyć

Przez dobrą godzinę kaliszanie mieli rywali na widelcu. To oni od samego początku nadawali ton grze, prowadzili 1:0 i nie brakowało im okazji do podwyższenia rezultatu. Na taką postawę KKS-u kibice z pewnością nie mogli narzekać. Wydawało się więc, że gospodarze nie mają prawa stracić punktów. Potem jednak jakby odcięło im prąd, a przynajmniej zmniejszono moc. Rywale byli o tempo szybsi i z dość dużą łatwością zaczęli dochodzić do sytuacji strzeleckich. Najpierw Patrykowi Palatowi uciekł Krzysztof Kołodziej i prawy defensor miejscowych ratował się faulem. A że przewinienie nastąpiło w „szesnastce” arbiter podyktował karnego, którego na gola zamienił Dariusz Dudka. Były reprezentant Polski strzelił w środek bramki i choć Adam Wasiluk miał piłkę na dłoni, to nie zdołał jej zatrzymać. Na niespełna kwadrans przed końcem ponownie musiał wyciągać futbolówkę z sieci, gdy strzałem w długi róg zaskoczył go Kołodziej, swobodnie obracając się w polu karnym. Na taki obrót wydarzeń zespół znad Prosny nie potrafił odpowiedzieć. – To kolejny mecz z rzędu, gdy w drugiej połowie wyglądamy motorycznie lepiej od rywali. Chwała trenerowi przygotowania fizycznego za to, że zespół ma siły i walczy do końca. Mamy grupę młodych chłopaków, jeszcze wiele przed nimi, ale już teraz prezentują się bardzo obiecująco – przyznał po spotkaniu trener rezerw Lecha, Dariusz Żuraw.

Jedynego gola dla KKS-u zdobył w sobotę Mateusz Żebrowski. W 16. minucie z zimną krwią wykorzystał on sytuację sam na sam z bramkarzem przyjezdnych, Bartoszem Przybyszem. Asystował mu prostopadłym podaniem Pawło Hordijczuk, a cała akcja zaczęła się od wyłuskania piłki na połowie przeciwnika. Zdaniem prawoskrzydłowego, największą bolączką jego ekipy w sobotnim starciu był brak skuteczności. – Musimy nad tym elementem cały czas pracować. Nie możemy przegrywać meczu, kiedy mamy sytuacje, które powinniśmy wykorzystać i zamknąć spotkanie – uważa pomocnik kaliskiej drużyny.

Rzeczywiście, sytuacji bramkowych gospodarze mieli dość sporo. Praktycznie do przerwy mogli rozstrzygnąć losy tej konfrontacji. Do podpisania listy strzelców często przymierzał się Hubert Antkowiak. Po raz pierwszy w 13. minucie, gdy nieczysto główkował po centrze Roberta Tunkiewicza z rzutu wolnego. Pięć minut później z jego uderzeniem po dograniu Żebrowskiego poradził sobie Przybysz. Potem nie wykorzystał niemal bliźniaczej okazji. W 50. minucie zaś kopnął zbyt lekko, aby sprawić kłopot golkiperowi z Poznania. Wreszcie w 57. minucie główkę Antkowiaka po dośrodkowaniu Tunkiewicza w sobie tylko wiadomy sposób powstrzymał bramkarz „Kolejorza”.

Strzeleckich prób kaliszanie podjęli więcej. Tym bardziej więc można odczuwać spory niedosyt, że nie udało się ich lepiej spożytkować. Wystarczy wspomnieć o silnym uderzeniu Mateusza Stefaniaka z 49. minuty, po którym efektowną robinsonadą popisał się Bartosz Przybysz. Aktywny w ofensywie był także Marcin Radzewicz. Na bramkę przeciwnika oddał dwa celne strzały. Ten trzeci, niecelny, był najgroźniejszy. Chodzi o sytuację z 65. minuty. Doświadczony pomocnik kropnął wtedy w poprzeczkę po podaniu Żebrowskiego. To mogła być idealna odpowiedź na stratę gola. – Spodziewaliśmy się trudnego meczu, KKS prowadził zasłużenie. Jednak korekty, jakich dokonaliśmy po przerwie, poskutkowały. Jestem przekonany, że nie jedna drużyna straci w Kaliszu punkty – podsumował Dariusz Żuraw.

Na ławce KKS-u zabrakło w sobotę trenera Dariusza Marca. Jego nieobecność była jednak usprawiedliwiona, bo jego syn zmieniał stan cywilny. W sobotę zastępował go duet Krzysztof Florczak – Adrian Dąbrowski, który w końcówce wprowadził na murawę debiutanta w kaliskich szeregach – Hiszpana Ivana Vidala Gonzaleza. Co ciekawe, spotkanie z wysokości trybun stadionu przy Łódzkiej obserwował Kiko Ramirez. Były szkoleniowiec Wisły Kraków, podobnie jak nowe nabytki trzecioligowca - Gabriel i Ivan, pochodzi z Tarragony.

Michał Sobczak, wideo: Norbert Gałązka

***

KKS Kalisz – Lech II Poznań 1:2 (1:0)
Mateusz Żebrowski 16 – Dariusz Dudka 64 k, Krzysztof Kołodziej 76

Żółte kartki: Gawlik, Palat, Żytko (KKS) oraz Norkowski, Kryg, T. Kaczmarek (Lech II)

Sędziowali: Maciej Martyniuk (Gruszczyn) oraz Piotr Bacia i Szymon Filip (obaj Poznań)
Widzów: 800

KKS: Wasiluk – Palat, Gawlik, Żytko, Ślesicki (78 Owczarek) – Żebrowski, Tunkiewicz (61 Domagalski), Radzewicz (81 Ivan Vidal), Hordijczuk, Stefaniak (67 Krysztofowicz) – Antkowiak

Lech II: Przybysz – Pawlicki, Skrzypczak, Nawrocki, Tupaj (55 Nowak) – T. Kaczmarek, Dudka, Norkowski (66 Friska), Kryg – Kołodziej (77 Adamczak), Bartkowiak (68 A. Kaczmarek)


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
bezchmurnie

Temperatura: 13°CMiasto: Kalisz

Ciśnienie: 1028 hPa
Wiatr: 17 km/h

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama