„Nafciarze” byli zdecydowanymi faworytami niedzielnego pojedynku. Wszak to jedna z najbardziej utytułowanych handballowych ekip w kraju, której celem co roku jest mistrzowski tytuł. Każdy inny wynik niż wygrana płocczan stanowiłby zatem nie lada sensację. I o taką starali się szczypiorniści Energa MKS Kalisz.
Do inauguracyjnej potyczki kaliszanie przystąpili bez żadnych kompleksów i respektu przed wicemistrzem Polski. To gospodarze otworzyli wynik i przez kwadrans dominowali nad oponentem. Już pierwsze akcje pokazały, jak wartościowym wzmocnieniem jest środkowy rozgrywający Maciej Pilitowski, który nie tylko obsługiwał kolegów dobrymi dograniami, ale też sam brał na siebie ciężar zdobywania bramek. W duecie z Markiem Szperą regularnie przełamywali zasieki obronne gości i wyprowadzili kaliską siódemkę na prowadzenie 7:3. Przy niemałej pomocy bramkarzy – Łukasza Zakrety oraz Artsema Padasinowa, który na dzień dobry obronił karnego i dobitkę. – Bardzo dobrze weszliśmy w ten mecz. Uważam, że pierwsza połowa była w naszym wykonaniu znakomita. Zarówno w obronie, jak i w ataku pozycyjnym, wyszło też kilka kontr. Przeciwnik musiał się naprawdę napracować, żeby odrobić stratę – ocenia trener Energa MKS, Paweł Rusek.
Wiadomym było, że gigant z Płocka w końcu się przebudzi. Nastąpiło to po czasie, o który poprosił jego szkoleniowiec, Xavier Sabate. Przyjezdni w ciągu kilku minut skrócili dystans, a w 22. minucie wyszli na prowadzenie 10:9. Wyraźnej przewagi nie potrafili sobie jednak wypracować. Przynajmniej przed przerwą, na którą oba zespoły schodziły przy minimalnej przewadze „Nafciarzy” (13:14).
Na półmetku wynik wciąż był zatem sprawą otwartą. O wszystkim zadecydowała więc druga połowa. Lepiej zaczęli ją goście, ale ich przewaga była znikoma. Momentami mieli na koncie trzy trafienia więcej od kaliszan, którzy z kolei często łapali z przeciwnikiem bramkowy kontakt. Jeszcze w 50. minucie, po celnym rzucie Kiryła Kniaziewa, było 23:24. Gospodarzom trudno jednak było odzyskać prowadzenie, skoro często lądowali na ławce kar. – W drugiej połowie dały o sobie znać bogate umiejętności rywali. My natomiast, ze względu na mocną grę w obronie, złapaliśmy wiele dwójek. To nie pozwoliło nam rozwinąć skrzydeł w ataku pozycyjnym – przyznaje trener Rusek.
Na pięć minut przed ostatnią syreną płocczanie wypracowali sobie czterobramkową przewagę (24:28). Wtedy stało się jasne, że o wywalczenie choćby punktu kaliszanom będzie niezmiernie ciężko. Mimo to walczyli do końca. Bramkę, rzutem przez całą długość boiska, zdobył nawet Łukasz Zakreta. Wystarczyło to jednak tylko do zmniejszenia rozmiarów porażki. Ale przegranej 26:29 piłkarze ręczni znad Prosny wcale nie muszą się wstydzić. – Choć to porażka, uważam ten rezultat za pozytywny. Zagraliśmy naprawdę dobry mecz i stworzyliśmy niezłe widowisko – przekonuje Paweł Rusek.
W drugiej kolejce jego podopieczni zagrają na wyjeździe z Azotami Puławy, czyli kolejnym medalistą mistrzostw Polski. Ten mecz odbędzie się 8 września o 18:00.
Michał Sobczak
***
Energa MKS Kalisz – Orlen Wisła Płock 26:29 (13:14)
Energa MKS: Zakreta 1, Padasinow – Szpera 7, Kniaziew 5, Krycki 5, Pilitowski 4, Drej 3, Adamski 1, Bałwas, Bożek, Czerwiński, Kwiatkowski, Misiejuk.
Kary: 14. min. Rzuty karne: 3/4.
Orlen Wisła: Borbely, Wichary – Góralski 5, Racotea 4, De Toledo 3, Krajewski 3, Mihić 3, Sulić 3, Żabić 3, Moya 2, Tarabochia 2, Mlakar 1, Piechowski.
Kary: 14. min. Rzuty karne: 3/6.
Sędziowali: Filip Fahner i Łukasz Kubis (Głogów)
Widzów: 2200
Napisz komentarz
Komentarze