Kaliszanie zremisowali z zabrzanami 26:26 i wywalczyli cenny punkt, bardzo potrzebny po wcześniejszych niepowodzeniach. – Brakowało nam takiego dobrego meczu, jak ten z Górnikiem – przyznaje Łukasz Zakreta. – Zafunkcjonowało w tym spotkaniu praktycznie wszystko. Zabrakło może szczęścia, żeby wygrać w regulaminowym czasie. Szkoda rzutów karnych, ale najważniejsze, że jeden punkt został w Kaliszu. Myślę, że kibice powinni być zadowoleni – dodaje.
W konfrontacji z rywalem, który w pokonanym polu pozostawił ostatnio Orlen Wisłę Płock i Azoty Puławy, czyli medalistów z poprzedniego sezonu, podopieczni Pawła Ruska prowadzili nawet różnicą ośmiu bramek. – Szkoda, że dosyć szybko straciliśmy tę przewagę. Ale taka pierwsza połowa, jak w tym meczu, dawno nam się nie zdarzyła. To cieszy – komentuje Zakreta.
On sam rozegrał najlepszy w tej kampanii mecz. Wystarczy spojrzeć na statystyki. Z Górnikiem odbijał piłki ze skutecznością ponad 40 procent, podczas gdy jego średnia z dotychczasowych potyczek wynosi 25,7 procent. Różnica w jakości jest więc kolosalna. – W poprzednich meczach chyba za bardzo chciałem, byłem spięty. Teraz też chciałem, ale zdołałem opanować emocje. Dobrze jest grać przy takich kibicach i na takim poziomie, jakiego sam od siebie oczekuję – podkreśla bramkarz Energa MKS.
Kolejny pojedynek w PGNiG Superlidze kaliska siódemka rozegra za dwa tygodnie. Zmierzy się wtedy na wyjeździe z Arką Gdynia. – Mamy dwa tygodnie przerwy, na pewno w tym czasie podbudujemy się fizycznie i wydaje mi się, że wrócimy jeszcze mocniejsi. Wiadomo, że w Gdyni będzie bardzo ciężko, ale mam nadzieję, że przywieziemy trzy punkty – zakończył Łukasz Zakreta.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze