I tak jest od 2013 roku. Wtedy doszło do wycieku nieznanych substancji przechowywanych w jednym z budynków na terenie dawnej Agromy. Badania pokazały, że to niebezpieczne chemikalia – w sumie 3 tysiące ton beczek, które do Kalisza przywiozła firma Patryka M. Mężczyzna od kaliskiego przedsiębiorcy wynajął magazyny, w nich ulokował odpady i zniknął, pozostawiając problem miastu.
W 2014 roku Ratusz zabezpieczył na usunięcie chemikaliów 3 miliony złotych, ale od tego czasu sprawa utknęła w martwym punkcie. Kwota okazała się zbyt mała, a teren nie należał do miasta, więc samorząd nie mógł starać się o dofinansowanie działań na nie swojej działce. Ponowne ruchy zaczęły się kilka miesięcy temu. Prezydent zaproponował, by miasto przejęło teren, co ułatwi staranie się o dofinansowanie. Radni pomysł poparli. Musiał go zaakceptować także wojewoda. - Wojewoda przychylił się do tego, byśmy mogli pokazywać władztwo nad tym terenem, tak byśmy mogli dalej procedować o pieniądze, które pomogą w utylizacji tego wysypiska - wyjaśnia Grzegorz Sapiński, prezydent Kalisza.
Takie działanie, do którego zachęcał m.in. Jan Mosiński, poseł Prawa i Sprawiedliwości ma przyspieszyć pozyskiwanie środków na likwidację magazynu z chemikaliami. Koszty mogą przekroczyć nawet 10 milionów złotych, dlatego wparcie zewnętrzne będzie niezbędne.
Dzięki zarządzeniu wojewody w sprawie darowizny nieruchomości, stanowiącej własność Skarbu Państwa, na rzecz miasta Kalisza samorząd będzie mógł starać się o bezzwrotną dotację.
AW, zdjęcia arch.
Napisz komentarz
Komentarze