Całe zajście z października ub.r. zarejestrowały kamery zamontowane na jednym z budynków przy ul. Górnośląskiej. I na tej podstawie oraz po analizie opinii biegłego z zakresu medycyny sądowej oraz zeznań pokrzywdzonych, prokuratura oskarżyła siedmiu młodych kaliszan – w większości urodzonych w 1999 roku – stawiając im zarzuty pobicia Dawida N. i Rolanda Egierta oraz usiłowania zabójstwa Piotra Kubata. Wszyscy poszkodowani są strażakami. Tego dnia byli po służbie. - Został on (Piotr Kubat – red.) uderzony z pięści w okolice twarzy, w wyniku czego upadł na twarde podłoże i następnie był uderzany pięściami i kopany po całym ciele, przy czym Aleksander P. dwukrotnie kopnął i dwukrotnie uderzył z pięści leżącego pokrzywdzonego w okolice głowy i po ciele, a następnie Mikołaj J., działając z zamiarem pozbawienia życia Piotra Kubata, usiłował dokonać jego zabójstwa w ten sposób, że naskoczył nogami na głowę leżącego twarzą skierowaną do podłoża nieprzytomnego Piotra Kubata. Jednak do skutku tego nie doszło, gdyż udzielono mu pomocy lekarskiej - czytała akt oskarżenia prokurator Katarzyna Socha.
Napadnięci mężczyźni doznali licznych obrażeń, w tym poważnych złamań. Wszyscy trafili do szpitala, a kilka godzin później policja zatrzymała sprawców. Wymienieni przez prokurator Aleksander P. i najmłodszy ze wszystkich Mikołaj J. – według oskarżenia najbrutalniejsi, od 12 listopada ub.r. przebywają w areszcie tymczasowym.
„Nie było w nas agresji”
We wtorek, 11 grudnia jako pierwszy zeznania składał Mikołaj J., który w momencie pobicia był niepełnoletni. Mężczyzna nie przyznał się do winy. – W dniu, w którym doszło do zdarzenia razem z kolegami chodziliśmy po całym mieście i spotykaliśmy dziesiątki osób. Żadnej z nich nie zaczepiliśmy i nie pobiliśmy. Nie było w nas agresji ani chęci pobicia – zeznawał.
Wracając do domu, na ul. Górnośląskiej spotkali Dawida N. i Rolanda Egierta. Jak mówił Mikołaj J. w czasie wymijania grupy osób mieli „przepchnąć barkiem” dwie z nich i rzucić „głupie komentarze”, a chwilę później zaczęli krzyczeć. – Zapytaliśmy o co chodzi i że mają uważać, bo przezywają ludzi na ulicy. Po chwili dobiegł Piotr Kubat, który zrzucił marynarkę i zaczął markować rękoma jakby prowokował do bicia – twierdził główny oskarżony.
Najmłodszemu z oskarżonych i jednemu z najbardziej brutalnych sprawców grozi dożywocie
Żałuje i przeprasza
Sytuacja miała wymknąć się spod kontroli. Doszło do regularnej wymiany ciosów zakończonej naskokiem na głowę poszkodowanego. Mikołaj J. przyznał, że nie pamięta tego momentu, nie wiedział, że tak zakończy się skok na leżącego na ziemi Piotra Kubata. 29-latek w czasie zeznań dodał, że żałuje swojego czynu i przeprasza poszkodowanych.
Młodemu mężczyźnie grozi nawet kara dożywocia. Pozostałym uczestnikom, którzy odpowiadają w tym samym procesie, do 8 lat pozbawienia wolności.
AW, zdjęcia autor
Napisz komentarz
Komentarze