Halina Frąckowiak raczej nigdy nie szokowała, nie prowadziła promocyjnych gierek z mediami czy fanami, nie sięgała po repertuar modny tylko po to, by przypodobać się młodszej widowni. Początki jej kariery były jednak związane z zespołami, które torowały w Polsce drogę bigbitowi, a zatem nowym trendom w polskiej muzyce. Na solowe występy zdecydowała się ponad 40 lat temu i mimo życiowych przeciwności, takich jak aresztowanie męża czy groźny wypadek samochodowy, nigdy nie zniknęła ze świadomości wielbicieli jej talentu.
Do udziału w świątecznym koncercie zaprosiła nie tylko znakomitego pianistę, ale także smyczkowy kwartet. Kameralne aranżacje takich przebojów jak „Dancing Queen” czy „Tin Pan Alley” zyskały zupełnie inny wymiar artystyczny, podkreślając wagę tekstu piosenek oraz osobisty charakter wypowiedzi. Halina Frąckowiak zresztą okraszała kolejne wykonania anegdotami i wspomnieniami o kompozytorach, występach zagranicznych, niezwykłych spotkaniach i zdarzeniach, a także… o swej rodzinie, w której szczególne miejsce zajmuje wnuczka Zosia. Piosenkarka dzięki swej naturalności, szczerości i niezaprzeczalnemu urokowi nawiązała intymny kontakt z publicznością, która nie tylko słuchała uważnie jej opowieści, ale także chętnie nuciła takie przeboje jak „Bądź gotowy dziś do drogi”.
W finale wieczoru Frąckowiak podarowała swym fanom świąteczny prezent w postaci suity złożonej z kolęd, takich jak „Lulajże Jezuniu” i „Mizerna Cicha” oraz wierszy wigilijnych, m.in. Kazimierza Wierzyńskiego. Ich interpretacja godna była nie tylko doświadczonej wokalistki, ale także mistrzów słowa sceny dramatycznej. Życzenia złożone kaliskiej publiczności zabrzmiały zatem wyjątkowo serdecznie i uczyniły ten muzyczny wieczór ważnym elementem przygotowań do Świąt Bożego Narodzenia.
R. Kuciński, zdj. autor
Napisz komentarz
Komentarze