Nie wszystkie dzieci idą do szkoły z drugim śniadaniem w plecaku. Nie wszystkie w ogóle jedzą śniadania. Gdyby nie darmowe obiady w żłobkach, przedszkolach i szkołach, nie wiadomo kiedy, co i ile miałaby okazję zjeść w ciągu dnia. – Takich dramatycznych przypadków mamy zgłoszonych w tym roku 21. To wnioski od dyrektorów placówek oświatowych, którzy wskazują nam dzieci ich zdaniem niedożywione, wymagające pomocy. W takich przypadkach przydzielamy im darmowy posiłek nawet bez przeprowadzania wywiadu środowiskowego – mówi Eugenia Jahura, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Kaliszu. – Ale to i tak mniej, niż w tym samym okresie roku ubiegłego. Wówczas takich dzieci mieliśmy 45.
W sumie do MOPS zgłoszono w tym roku 916 dzieci, które korzystają z darmowych posiłków w swojej placówce. Większość, bo 690 z nich pochodzi z rodzin znajdujących się w najtrudniejszej sytuacji materialnej. Na dniach ta liczba może jeszcze wzrosnąć, ale w ocenie Eugenii Jahury nie będzie ona dużo większa. – Na pewno nie tak duża, jak w ubiegłym roku. Wówczas dożywialiśmy 1450 dzieci – dodaje dyrektor MOPS w Kaliszu. I podkreśla, że ta tendencja to m.in. wynik lepszej koniunktury na rynku pracy, a co za tym idzie – poprawy sytuacji bytowej w najuboższych kaliskich rodzinach. – Widzimy wyraźnie, że jest lepiej. Jest więcej miejsc pracy, kaliszanie znajdują zatrudnienie i zaczynają lepiej sobie radzić – mówi Eugenia Jahura. – Nie twierdzę tego wyłącznie w oparciu o dane dotyczące dożywiania dzieci, bo także w przypadku osób dorosłych korzystających z zasiłków widzimy, że jest ich mniej. Niektórzy mówią nam wprost, że radzą już sobie lepiej i nie potrzebują na razie korzystać z naszej pomocy.
Na pewno opieka społeczna nie odmawia jej dzieciom. Maluchy z najgorzej sytuowanych rodzin mogą liczyć każdego dnia na jeden ciepły, dwudaniowy posiłek od Miasta.
MIK, fot. int.
Napisz komentarz
Komentarze