Rodzina i obrona Piotra M. od początku podkreślały, że mężczyzna to ofiara systemu. Trzeba było znaleźć sprawcę - padło na niepełnosprawnego umysłowo człowieka, który niewiele rozumie z otaczającego go świata. - To jest zwykły chłopak i naprawdę nie skrzywdziłby nikogo, znam go całe życie, wiem jaki jest. Nie ma żadnego dowodu, nie ma DNA, nie ma odcisków palców, spodenki nie są z jego krwią, nie są nawet z ludzką krwią, a jest wyrok skazujący. Na jakiej podstawie ten sędzia Patyna go wydał? – pytała w 2014 roku, po ogłoszeniu wyroku 25 lat pozbawienia wolności, Monika Mielczarek, siostra mężczyzny.
Przyznał się do winy. Wyrok: dożywocie
W 2010 roku zbrodnia, której dokonano w Tłokini Wielkiej pod Kaliszem wstrząsnęła nie tylko okolicą, ale i całą Polską. W jednym z domów, po powrocie ze szkoły, 14-letnia dziewczynka znalazła na podłodze zmasakrowane zwłoki swojej 44-letniej matki Moniki K. i 80-letniej babci Bronisławy J. Poszukiwania sprawcy trwały blisko rok. W sierpniu 2011 roku policja zatrzymała Piotra M. - mieszkańca województwa łódzkiego, który kilka miesięcy wcześniej pracował w powiecie kaliskim.
W 2012 roku zapadł pierwszy wyrok – dożywocie – chociaż wtedy prokurator Marcin Urbaniak żądał 25 lat pozbawienia wolności. Podstawowym dowodem było przyznanie się oskarżonego do winy tuż po jego zatrzymaniu.– To podstawowy dowód, na którym sąd oparł wyrok. Oskarżony w swoich wyjaśnieniach przyznał się do winy trzykrotnie. Opisywał sposób swojego działania, kolejne zdarzenia, które towarzyszyły zbrodni. Podał fakty, które mógł znać tylko zabójca oraz funkcjonariusze policji, którzy pracowali na miejscu zbrodni - mówił w trakcie odczytywania uzasadnienia dożywotniego wyroku sędzia Andrzej Miller.
Dowodów brak, sąd konsekwentny
Wyrok trafił do Sądu Apelacyjnego w Łodzi, który nakazał uzupełnienie dowodów. – Chodzi o opinie biegłych z zakresu daktyloskopii, genetyki i mechanoskopii, czyli konieczne jest ponowne zbadanie zabezpieczonych na miejscu wszystkich odcisków palców, śladów biologicznych oraz śladów narzędzia zbrodni – wyjaśniał wtedy Janusz Walczak, ówczesny zastępca prokuratora okręgowego w Ostrowie Wielkopolskim.
Jednak prokuratura wciąż nie miała dowodów. Mimo to kolejny wyrok zapadł w 2014 roku. Tym razem łagodniejszy – 25 lat więzienia, ale ponownie oparty przede wszystkim na zeznaniach oskarżonego, które ten złożył w czasie śledztwa, a później odwołał. - Oskarżony, po odczytywaniu mu kolejnych wyjaśnień na sali sądowej, mówił: ”Ja tak mówiłem. Nie wiem dlaczego tak mówiłem, ale tak mówiłem”. Oskarżony nigdy nie powiedział, że te zeznania zostały na nim wymuszone. Nigdy nie powiedział, że został pobity, że grożono mu. Po kilku latach procesu, rok temu w lutym, wykrzyczał na tej sali pretensje do policji – mówił Krzysztof Patyna, sędzia prowadzący sprawę w 2014 roku.
Fundacja Praw Człowieka wierzy w niewinność Piotra M.
Rodzina i obrona Piotra M. od początku podkreślali, że każdy z wyroków jest skandaliczny i oparty na poszlakach. Bez konkretnych dowodów. A tych nie dostarczyła policja. Pracujący na miejscu zbrodni mundurowi nie zebrali śladów biologicznych oraz odcisków palców. A co najważniejsze nigdy nie odnaleziono narzędzia zbrodni. Takie argumenty nie wystarczyły i wyrok kaliskiego sądu ostatecznie podtrzymał Sąd Najwyższy. Dlatego rodzina, wspierana od początku przez Helsińską Fundację Praw Człowieka, o prawo do wolności Piotra M. walczy w Strasburgu. - Na tę chwilę oczekujemy wciąż na podjęcie działań przez Europejski Trybunał Praw Człowieka. Sygnałem, że tak się stało będzie zakomunikowanie sprawy pana Piotra M. polskiemu rządowi. Chwila ta będzie znakiem, że zmierzamy do wydania wyroku w przedmiotowej sprawie. Do tego czasu, w każdej chwili Trybunał może zawiadomić nas, że skarga została uznana za niedopuszczalną (po etapie komunikacji wciąż może podjąć taką decyzję) – wyjaśniał w mailu do naszej redakcji w czerwcu 2018 roku Marcin Wolny z HFPC, dodając, że postępowania w Strasburgu trwają nawet do 6 lat.
Rzecznik Praw Obywatelskich chce kasacji wyroku
Nadzieję na sprawiedliwość dała sprawa uniewinnienia Tomasza Komendy z Wrocławia. Mężczyzna został skazany na 25 lat pozbawienia wolności za zbrodnię, której nie popełnił. Po 18 latach od wyroku skazującego wyszedł na wolność i został oczyszczony z zarzutów. Wrocławska sprawa sprawiła, że media mocniej zainteresowały się przypadkiem Piotra M. Artykuły w czołowych tytułach oraz reportaże obnażające braki w śledztwie sprawiły, że aktom przyjrzał się Rzecznik Praw Obywatelskich. I skierował kasację do Sądu Najwyższego, uznając, że sporo wątpliwości budzą okoliczności przyznania się Piotra M. do zbrodni, a sama sprawa rodzi niejasności i konieczne jest jej ponowne zbadanie.
W uzasadnieniu kasacji Rzecznik Praw Obywatelskich pisze m.in.
- protokoły przesłuchań Piotra M. w charakterze podejrzanego, podstawa najważniejszych, niekorzystnych dla oskarżonego ustaleń faktycznych, nie są rzetelnym udokumentowaniem przebiegu tych czynności. - Rzecznik zauważa m.in., że skoro przepisy wymagają, by protokół utrwalał przebieg czynności, to w protokole przesłuchań osób z istoty swej podatnych na sugestie, takich jak osoby z niepełnosprawnością intelektualną, treść pytań winna być odnotowywana. To, jak było bowiem sformułowane pytanie, jest okolicznością istotną z punktu widzenia przebiegu czynności dokumentowanej w formie protokołu. Pozwala zarazem ukazać w jakim kontekście, w odpowiedzi, na tak sformułowane pytanie, osoba przesłuchiwana złożyła określone depozycje.
- poprzedzające je czynności podjęte przez funkcjonariuszy policji i sposób ich przeprowadzenia miały bezpośredni wpływ na treść zaprotokołowanych wypowiedzi Piotra M. i mogły naruszyć jego prawo do złożenia wyjaśnień w warunkach swobody wypowiedzi.
- sąd w sposób dowolny uznał, że zanim w toku nieprocesowej czynności - rozpytania zatrzymanego - niepełnosprawny psychicznie Piotr M. przyznał się do podwójnej zbrodni zabójstwa, której popełnieniu pierwotnie zaprzeczał, policjanci nie przedstawili mu prawdopodobnego przebiegu zdarzenia. Można też przeczytać, że sąd w uzasadnieniu wyroku przyjął, iż rozpytanie Piotra M. rozpoczęło się od poinformowania go, że policjanci mają dowody na to, iż popełnił on zarzucane mu zbrodnie, w tym świadków którzy mieli go widzieć oraz że będzie dla niego lepiej, jeżeli się przyzna.
AW, zdjęcia arch.
Napisz komentarz
Komentarze