Dyspozytor pogotowia ratunkowego w Krotoszynie informację o pijanym do nieprzytomności mężczyźnie otrzymał w sobotę, 5 stycznia. 54-latek "poległ" przed wejściem do własnego domu i tam właśnie została wysłana ekipa karetki. Dwóch ratowników medycznych najpierw udzieliło mężczyźnie pomocy na miejscu, ale ze względu na jego stan i konieczność dalszej diagnostyki postanowili przewieźć go do szpitala w Krotoszynie. - W trakcie transportu 54-latek odzyskał świadomość, wypiął się z pasów bezpieczeństwa i zaczął uderzać rękoma i nogami w próbujących uspokoić go ratowników. Obrażał za pomocą słów uważanych powszechnie za obelżywe, groził pozbawieniem życia, opluwał – przybliża zdarzenia Maciej Meler, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim. - Pomimo, że ratownicy informowali go, że we wnętrzu karetki znajdują się urządzenia o znacznej wartości mężczyzna nie reagował i w pewnym momencie zaczął uderzać w sprzęt medyczny, w wyniku czego uszkodził defibrylator.
Strat moralnych ratowników medycznych, którzy w trakcie pełnienia służby chronieni są tak samo jak funkcjonariusze publiczni, wycenić nie można. Uszkodzenie defibrylatora oszacowano na 90 tysięcy złotych. - Przesłuchany w charakterze podejrzanego mężczyzna nie przyznał się do zarzucanych czynów i zasłonił się niepamięcią spowodowaną upojeniem alkoholowym – dodaje Maciej Meler. – Jak przyznał, na chwilę przed zdarzeniem w karetce wypił od 0,6 do 0,7 litra wódki.
54-latek trzeźwiał do poniedziałku. Kiedy już oprzytomniał usłyszał dwa zarzuty: uszkodzenia mienia oraz znieważenia i naruszenia nietykalności, za co grozi mu do 5 lat pozbawienia wolności. Mężczyzna na czas prowadzenia dochodzenia jest pod dozorem policyjnym, ma zakaz opuszczenia kraju, musiał też zapłacić 2 tysiące poręczenia majątkowego.
AW, zdjęcie arch.
Napisz komentarz
Komentarze