Do ostatniego zdarzenia na lodzie doszło kilka lat temu w kaliskim Parku Przyjaźni. Wówczas na zamarznięty lód weszło dziecko z sankami. Ratownicy, za pomocą drabiny, bezpiecznie ewakuowali je na brzeg. - Osoba, która wpadnie pod lód największe szanse na przeżycie ma do pierwszych 10 minut. Jeśli w tym czasie uda się wyciągnąć poszkodowanego działania reanimacyjne dają najlepszy efekt. 30 minut to maksymalny czas, kiedy osoba może znajdować się pod taflą lodu, po tym czasie są nikłe szanse na przeżycie – mówi mł. bryg. Robert Krucbach z kaliskiej straży pożarnej. W takiej akcji uczestniczy zazwyczaj od 4 do 10 strażaków. - Dla bezpieczeństwa używają oni przeważnie sań lodowych, a sami są ubrani w kapoki i odzież umożliwiającą pracę w wodzie. Strażacy zmagają się z niską temperaturą, wszystkie ruchy na lodzie muszą być wykonywane powoli i starannie ze względu na niebezpieczeństwo załamania się lodu – dodaje mł. bryg. Robert Krucbach.
Dlatego tak ważne są cykliczne szkolenia, które na początku każdego roku kaliscy strażacy przechodzą co najmniej dwa razy. W ostatnich zajęciach nad zalewem w Szałem uczestniczyło 5 zastępów straży z JRG 1 i JRG 2. - Strażacy przećwiczyli różne warianty ratowania poszkodowanego, który się topi. Szczególnym zagadnieniem poruszonym podczas zajęć było bezpieczeństwo własne ratowników. Osoba topiąca się jest nieobliczalna, a wiadomo przecież, że „dobry ratownik to zdrowy ratownik”. Oprócz tego sprawdzali właściwe prowadzenie łączności, ponieważ odpowiednie porozumienie i treściwe komunikaty mają wpływ na szybkość tego typu akcji – mówi asp. Szymon Zieliński, oficer prasowy kaliskiej straży pożarnej.
Ćwiczenia były poprzedzone prelekcją dla uczniów, związaną z bezpiecznym spędzaniem ferii.
A to już rzeczywista sytuacja z 25 stycznia. Czytelniczka portalu Agnieszka zaobserwowała ludzi bawiących się na zamarzniętym stawie w Parku Przyjaźni.
MIK, BD, fot. JRG 2 w Kaliszu, czytelniczka portalu Agnieszka
Napisz komentarz
Komentarze