- Zdesperowani ludzi różnych metod się chwytają – zeznał tuż po zatrzymaniu Eryk J., a jego słowa z 15 marca 2018 roku zostały odczytane na sali sądowej w pierwszym dniu procesu. Dziś 23-latek nie chciał zeznawać. Był spokojny, milczący i nie okazywał żadnych emocji. Także w momencie, kiedy w sądzie pojawiała się jego była partnerka - osoba, którą jeszcze w ubiegłym roku próbował zamordować i której rodziców pozbawił życia.
„Kazał mi usunąć ciążę”
Para poznała się na początku 2017 roku. Kilka miesięcy później kobieta oznajmiła, że jest w ciąży. – Znaliśmy się rok. Wszystko było dobrze dopóki się nie okazało, że jestem w ciąży. Wtedy Eryk kazał mi usunąć ciążę. Powiedziałam, że tego nie zrobię, że wychowam dziecko sama – zeznawała 26-letnia obecnie Natalia K.
W chwili ataku była w 9. miesiącu ciąży. Mimo wielu ran zadanych nożem, także w brzuch, przeżyła. W wyniku napaści urodziła chłopca, który od razu wymagał operacji ratującej życie. Traumatyczne wydarzenia sprawiły, że kobieta, zeznając we wtorek przed sądem, poprosiła, by jej oprawca, a do niedawna partner i ojciec jej syna opuścił na ten czas salę rozpraw.
Miał plan. „Wejść po cichu, zlikwidować cel”
Para się rozstała. Wtedy, jak można było usłyszeć w sądzie, kobieta zaczęła żądać od oskarżonego współuczestnictwa w kosztach związanych z wychowaniem dzieckiem. Mówiła też o konieczności płacenia alimentów. Nieporozumienia na tym tle doprowadziły do tragedii. - Niemniej jednak próbowałem się z nią dogadać. Jeździłem, przekonywałem, usiłowałem przedstawić rozsądny plan na życie – zeznawał tuż po zatrzymaniu Eryk J. - Nie słuchała, miała swój plan na życie. Tak mi się narodził plan. Nie muszę mówić, co się stało, nie chciałem takiego losu dla niej i dla siebie, i dla dziecka. Chciałem się jej pozbyć. Nie chciałem jej uderzyć w brzuch. Przypadkowe ofiary to przypadkowe ofiary. Plan miałem może miesiąc, dwa miesiące temu: wejść do domu - zawsze mieli otwarte drzwi - po cichu, zlikwidować cel.
A konkretnie rodzinę byłej partnerki: rodziców, siostry i matkę swojego nienarodzonego syna – do czego przyznał się w trakcie dwóch pierwszych przesłuchań. I ze szczegółami opisał to w czasie wizji lokalnej, która odbyła się kilka godzin po zatrzymaniu. Później już odmawiał składania zeznań. Podobnie jak dzisiaj w sądzie, kiedy zarzucono mu zamordowanie Juliana i Grażyny K., rodziców byłej partnerki oraz próbę zamordowania jej samej i syna. - Zadał Natalii K. cios nożem, powodując u Natalii K. ranę kłutą na powierzchni podbrzusza lewego penetrującą macicę i powodującą u Adama Filipa K. ranę kłutą klatki piersiowej – odczytywał akt oskarżenia prokurator Krzysztof Kowalewski. - Obrażenie te doprowadziłyby do zgonu Adama Filipa K., lecz zamierzonego skutku nie osiągnął wobec udzielenia małoletniemu pomocy medycznej.
Do dzisiaj leczy się z traumy
Dzięki szybkiej interwencji lekarzy przeżyła także Natalia K. – Pamiętam tylko te ciosy i jak mnie ciął. I później straciłam chyba przytomność. Jak się obudziłam widziałam, że go nie ma. Twarz miałam odwróconą i czekałam, aż ktoś przyjdzie z pomocą. Pamiętam, że zadał mi cios w plecy. Mam przebłyski, że chciałam uciec, a on mnie chwycił za włosy.
W czasie napadu ranione zostały także siostry młodej kobiety. Ona sama zeznała, że jest pod stałą opieką psychiatryczną. – Boję się wracać do domu sama. Wolę robić to kiedy jest jasno – mówiła. – Czasami każdy dźwięk sprawia, że zaczynam się bać.
Zbrodnię planował od dawna
26-latka, która nie tylko straciła rodziców, ale kilka miesięcy po dramatycznym porodzie także dziecko, zeznała, że z pomocy specjalistów korzystać będzie jeszcze długo. Badaniu specjalistów poddany był także jej oprawca. Ci stwierdzili, że w momencie popełnienia zbrodni był poczytalny, chociaż jego obrońcy liczyli, że mężczyzna zostanie poddany obserwacji i o to wnioskowali. - Zaplanowanie jakiegoś zdarzenia nie wyklucza tego, że jest ono popełnione w stanie albo wyłączonej albo ograniczonej poczytalności – dowodził Wojciech Wiza, obrońca Eryka J.
Sąd i prokurator uznali, że dotychczasowa opinia jest wystarczająca. Tym bardziej, że Eryk J. noże zaczął kupować na kilka tygodni przed planowaną zbrodnią. Zakupił też kominiarkę, w której napadł na dom w Cerekwicy Starej w powiecie jarocińskim. A tego dokonał dwa dni po planowanym terminie porodu Natalii K.; gdyby ten odbył się zgodnie z planem kobieta dziś byłaby matką.
Straciła rodziców i dziecko
Dziecko, jeszcze w łonie matki, zostało ugodzone nożem, urodziło się ciężko chore i mimo intensywnego leczenia zmarło kilka miesięcy po porodzie. Jednak według prokuratury zgon chłopca nie był wynikiem napadu na jego matkę, kiedy jeszcze była w ciąży, dlatego Eryk J. nie odpowiada za doprowadzenie do śmierci syna.
Mężczyzna tuż po zatrzymaniu powiedział, że gdyby mógł cofnąć czas to nie zatrzymałby się przed domem byłej dziewczyny. Już w sądzie na takie słowa się nie zdobył. Grozi mu dożywocie.
AW, zdjęcia autor
Napisz komentarz
Komentarze