Nagranie obiegło media w grudniu ubiegłego roku. Właśnie wtedy, przed świętami Bożego Narodzenia, Wojciech Cz. dokonywał gilotynowania karpi na krotoszyńskim targu. Cały proceder nagrał świadek, a wideo wysłał do Fundacji Viva!. Zanim jej przedstawicielka Anna Plaszczyk je obejrzała robiła kilka podejść, bo jak mówi to, co zostało uwiecznione na nagraniu było przerażające. – Każdego roku oglądam kilkaset nagrań ze sprzedaży żywych ryb przed Bożym Narodzeniem i myślałam, że jestem odporna, że już wszystko widziałam. Jednak to, co wydarzyło się na targowisku w Krotoszynie było okrutne i złe do szpiku kości, wywołało gwałtowną reakcję mojego organizmu – mówiła po procesie kobieta, która dodała, że od razu zaczęła działać.
Już następnego dnia jej pismo trafiło do krotoszyńskiej policji. W piątek, czyli kolejny dzień targowy w mieście, mężczyzna został zatrzymany. – Trzy miesiące od tego zdarzenia mamy wyrok. Sprawa jest precedensowa i ona być może wskaże kierunek innym posterunkom, prokuraturom, sądom, że te ryby to też kręgowce, że one też cierpią i należy działać kiedy widzimy, że są krzywdzone - dodaje Anna Plaszczyk.
Wojciech Cz. przyznał się do gilotynowania karpi bez ich ogłuszania. Przed sądem powiedział, że w ten sposób uśmiercił kilkanaście ryb. Jednak winny się nie czuje. – Nie było czasu czasami, żeby je ogłuszać – stwierdził. – Tylko czy ta ryba, która waży 3-4 kilo i musi dostać parę razy pałką się wtedy nie rzuca? Czy ona się dobrze czuje? A tu jest ciach gilotyną i to jest sekunda czy dwie. Nikt nie chce mieć żywej ryby na stole w Wigilię, musi być zabita. Wiem, że być może to wygląda drastycznie, ale jakoś to trzeba zrobić. Żałuję, ale to szybkość, kolejka i każda osoba się spieszy, chce jak najszybciej dostać karpia. Niektóre osoby nawet chciały, mówiąc, że ryba się wykrwawi i mięso będzie bez krwi. To tak jak z dozwolonym w Polsce ubojem rytualnym.
Argument sądu nie przekonał. 60-latek, który karpie sprzedaje od lat został uznany za winnego znęcania się nad rybami. Proces trwał godzinę. – Oskarżony, na życzenie kupujących, sprzedawał ryby po uprzednim ich zabiciu, przy czym zabicia tych ryb dokonywał publicznie, bez żadnego parawanu, a targowisko miejskie jest miejscem publicznym, gdzie przebywają także dzieci – uzasadniała wyrok sędzia Dorota Wojtkowiak-Mielicka. - Zgodnie z ustawą można dokonywać uśmiercania zwierząt, ale każdy kręgowiec powinien być wcześniej ogłuszony.
Mężczyzna usłyszał wyrok trzech miesięcy pozbawienia wolności – to najniższa kara za znęcanie się nad zwierzętami. Jednak bez zawieszenia, ponieważ wcześniej był już karany. Musi także wpłacić nawiązkę w wysokości 1000 złotych na Towarzystwo Ochrony Zwierząt w Krotoszynie. I stracił swoją gilotynę.
Prokurator żądał sześciu miesięcy pozbawienia wolności. Wyrok jest nieprawomocny.
AW, zdjęcia BZO
Napisz komentarz
Komentarze