Zanim rodzice wyruszyli w podróż dyżurująca lekarka zleciła badania - w tym RTG, które potwierdziło obecność metalowego przedmiotu w przełyku. Jednak brak odpowiedniego sprzętu, jak tłumaczył szpital, sprawił, że zalecono rodzicom wyprawę - na własną rękę, a nie jedną z dostępnych w placówce karetek - do ostrowskiego szpitala.
W trakcie pokonywania 30-kilometrowego odcinka dziecko nagle zaczęło się dusić. Przerażeni rodzice poprosili o pomoc napotkany patrol policji. Radiowóz na sygnale pilotował ich pod same drzwi szpitala w Ostrowie Wielkopolskim. Wszystko skończyło się dobrze, ale sprawa trafiła do mediów. Wtedy zajściem na krotoszyńskim SORze zainteresowała się prokuratura. Zabezpieczono dokumentację medyczną, przesłuchano też świadków. Teraz zebrany materiał trafi do biegłego z zakresu ratownictwa medycznego. - Jego zadaniem będzie odpowiedź na podstawowe pytanie, czy lekarka z Krotoszyna popełniła błąd, odsyłając malca z ciałem obcym do innego, oddalonego o 30 kilometrów szpitala w Ostrowie Wielkopolskim – wyjaśnia Krzysztof Bukowiecki, rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Łodzi, która zajmuje się sprawami medycznymi dotyczącymi dzieci.
Prokurator dodaje, że dzięki znowelizowanej ustawie o zawodach lekarzy można było przesłuchać medyków bez sądowego zwalniania ich z tajemnicy zawodowej. Wystarczyło oświadczenie rodziców chłopca.
Ostatecznie z Ostrowa Wielkopolskiego, gdzie przywieźli go rodzice, już medycznym transportem trafił do Wrocławia. Tam uzyskał fachową pomoc.
Śledztwo prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko.
AW, fot. pixabay.com
Napisz komentarz
Komentarze