Do podwójnego morderstwa, które wstrząsnęło całą okolicą doszło w listopadzie 2010 r. Obie kobiety zginęły od ciosów w głowę zadanych tępym narzędziem, prawdopodobnie młotkiem. Ich zmasakrowane ciała znalazła 12-letnia córka i wnuczka ofiar.
Domniemanego sprawcę tego czynu zatrzymano dopiero ponad pół roku później. 23-latek z Pabianic, w okresie, gdy doszło do zbrodni, dorabiał w jednym z gospodarstw w Tłokini Wielkiej. Z 44-latką połączył go romans. Przeciwna tej znajomości 80-letnia matka kobiety miała zginąć z zemsty. Jej córka, bo zastała zabójcę w domu. To jednak tylko domniemania, bowiem Piotr M., który tuż po zatrzymaniu przyznał się do morderstwa i opisał jego okoliczności, niedługo potem odwołał wszystkie zeznania. Ponieważ nie znaleziono narzędzia zbrodni, a zabezpieczone na miejscu ślady biologiczne nie potwierdziły jednoznacznie udziału mężczyzny w zbrodni, proces był poszlakowy. Mimo to sąd uznał oskarżonego winnym i skazał na dożywocie.
Wyrok został jednak uchylony przez Sąd Apelacyjny w Łodzi, który zlecił zebranie dodatkowych opinii biegłych z kilku dziedzin, m.in. daktyloskopii czy mechanoskopii. W środę 26 lutego Piotr M. ponownie stanął przed sądem. Mężczyzna nadal nie przyznaje się do winy, a obrona będzie dążyć do jego uniewinnienia. Mecenas Monika Krenc podnosi w tym procesie, iż jej klient jest człowiekiem o „deficycie intelektualnym„ podatnym na sugestie. A zeznania dotyczące zabójstwa mieli rzekomo podsunąć mu policjanci. Ze względu na wątpliwości związane z pierwszym wyrokiem sprawie przygląda się przedstawiciel Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Następna rozprawa już w najbliższy w piątek. Przesłuchiwani będą gospodarze, u których pracował Piotr M. W procesie najważniejsze będą jednak zeznania biegłych. W środę żadnego z nich nie udało się przesłuchać.
MIK, AW, fot. arch.
Napisz komentarz
Komentarze