Pracownicy wyjechali w delegację na początku marca. Mieli negocjować kontrakty z lotniskami regionalnymi w Arabii. - Decyzja o tym, że granica zostaje zamknięta o godz. 11.00 następnego dnia, zapadła dzień wcześniej o godz. 18.00. Ruszyliśmy na lotnisko, licząc, że załapiemy się na lot do Londynu, ale został odwołany - relacjonuje Michał z Kalisza.
Wkrótce potem również Polska zamknęła swoje granice. Za radą konsula cała szóstka przedostała się do Rijadu i tam utknęła. – Stamtąd mają 900 km do Abu Zabi, skąd LOT planował zabrać Polaków. Niestety przemieszczanie się teraz po Arabii Saudyjskiej jest niemożliwe. Utknęli w hotelu – mówi Sylwia, żona Michała. – W hotelu niczego im nie brakuje, firma wszystko opłaca, ale są w sytuacji bez wyjścia. Nie wiemy, jak długo to potrwa, czy Arabia Saudyjska nie zacznie teraz zamykać dzielnic. Poza tym tam również rozwija się pandemia, a to jest kraj arabski, wystarczy iskra, żeby coś niedobrego zaczęło się dziać.
Zdesperowane rodziny kontaktowały się już z ambasadami, konsulatami, Ministerstwem Spraw Zagranicznych, kancelarią premiera. Bez skutku. - Dziwi nas postawa konsula, nie możemy liczyć na jego pomoc. W podobnej sytuacji jest ponoć około 25 Polaków, ale nie ma żadnego planu, jak ściągnąć ich do kraju, nie wiadomo, jak to długo potrwa – dodaje Sylwia.
W kosztach operacji ściągnięcia pracowników do domu zdecydował się uczestniczyć właściciel kaliskiej firmy, ale nie może porozumieć się w tej sprawie z żadnym przewoźnikiem. – Dziś w nocy firma LOT wysłała mojemu mężowi sms, że 21 marca jest lot z Dohy. Nie wiedzą chyba, że Arabia całkowicie zamknęła granice i nie ma możliwości, aby oni się do Dohy dostali – załamuje ręce Sylwia.
Sprawą zainteresował się senator KO Janusz Pęcherz, który zwrócił się do premiera z prośbą o informację odnośnie planów sprowadzenia kaliszan do kraju.
My również wysłaliśmy pytania i czekamy na odpowiedź.
MIK, fot. archiwum prywate
Napisz komentarz
Komentarze