Pawełek, u którego lekarze zdiagnozowali ostrą białaczkę limfoblastyczną, żeby przeżyć szpik kostny musi mieć przeszczepiony najdalej w marcu. - Pawełek zachorował we wrześniu tego roku. Na chwilę obecną znajduje się w klinice. Jesteśmy dobrej myśli, dlatego szybko zorganizowaliśmy akcję, żeby wszystkie osoby, które się zarejestrują jak najszybciej trafiły do rejestru – mówi Marek Makowski, koordynator ds. rekrutacji dawców DKMS Polska.
Osoby w wieku od 18. do 55. roku życia będą mogły zarejestrować się 13 i 14 grudnia w Galerii Amber od godziny 12.00 do 19.00, a także 13 grudnia na Rynku Głównym od 12.00 do 15.00. - Znalezienie dawcy nie oznacza zawsze sukcesu i nie jest to koniec walki, ale wydatnie zwiększa szansę na dalsze życie. Chcemy poprzez tę akcję pomóc Pawełkowi i innym, żeby te szanse wzrastały dla wszystkich osób potrzebujących – mówi Marek Makowski, koordynator ds. rekrutacji dawców DKMS Polska.
W Polsce wciąż niewiele osób decyduje się na to, żeby zostać dawcą szpiku. Wynika to przede wszystkim z niewiedzy i obawy o własne życie i zdrowie. Paweł Szpiler, który zarejestrował się kilka lat temu, a dwa lata później okazało się, że jego bliźniak genetyczny potrzebuje pomocy, oddał szpik bez wahania. I jak sam mówi jest żywym dowodem na to, że nie ma czego się obawiać. - Wszystko odbyło się praktycznie bezboleśnie, pomijając dwa wkłucia. Po czterech godzinach uzbierało się wystarczająco dużo materiału genetycznego, żeby dokonać przeszczepu. Po kilku godzinach mogłem już opuścić szpital. Teraz jestem zupełnie zdrowy – mówi Paweł Szpiler, dawca szpiku z Kalisza.
Sama rejestracja to formalność, która trwa 5 minut. Dalsze postępowanie zależy od tego, czy znajdzie się osoba, która naszego szpiku potrzebuje. Istnieją dwie metody pobrania – 80% dawców ma pobierane komórki macierzyste z krwi obwodowej, dzięki temu już tego samego dnia można opuścić szpital. Druga metoda, czyli pobranie szpiku z talerza kości biodrowej wymaga 3-dniowego pobytu w szpitalu, ponieważ zabieg wykonywany jest w pełnym znieczuleniu.
Ewelina Samulak, fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze