Ostatnie lata to informacje o minimalnym bezrobociu – nie pracował kto nie chciał. Cała reszta pracę, nawet jeśli nie marzeń, ale pozwalającą żyć, miała. Raczej to pracodawcy szukali pracowników, a teraz zaczynają się ich pozbywać. Krach gospodarczy spowodowany koronawirusem coraz bardziej zaczyna zaglądać nam w oczy i jak mówią specjaliści od ekonomii, tarcza antykryzysowa to plaster na ranę, a nie operacja ratująca życie. – Mamy sporo telefonów z pytaniami o wsparcie, które przygotował rząd, ale to raczej badanie tematu – mówi Artur Szymczak, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Kaliszu. – Jednak spodziewamy się, że w najbliższym czasie zacznie przybywać też bezrobotnych. Nie mamy jeszcze informacji o zwolnieniach grupowych, raczej słyszymy plotki, w których firmach takie planują.
Informacji przekazywanych z ust do ust, że kolejne firmy planują zwolnienia, jest coraz więcej. Sporo przedsiębiorstw zawiesiło działalność, a pracowników wysłała na urlopy, często bezpłatne. Inne nie będą przedłużać umów czasowych. Niektóre skróciły tydzień pracy i płacą tylko za dni, kiedy taka jest wykonywana. – Szykujemy się na osoby, które straciły pracę. Musimy zorganizować tak działanie urzędu, by rejestrujący się i nasi pracownicy byli bezpieczni – dodaje Artur Szymczak. – Być może będą zapisy na konkretną godzinę. Mamy jeszcze trochę czasu, bo podejrzewamy, że bezrobotni lawinowo zaczną zgłaszać się pod koniec miesiąca.
W całym kraju na koniec marca było zarejestrowanych 920 tysięcy bezrobotnych. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej szacuje, że to końca roku będzie to nawet prawie 1,5 miliona osób.
AW, zdjęcie arch.
Napisz komentarz
Komentarze