KKS, który wygrał rozgrywki w grupie drugiej III ligi, zapisał na swoim koncie 41 goli. Autorem 20 z nich był Mateusz Żebrowski. Nikt w lidze nie strzelał częściej. Skrzydłowy kaliskiej drużyny był niebywale skuteczny, bo swój dorobek zgromadził w 18 spotkaniach. Trafiał zatem ze średnią powyżej jednej bramki na mecz. – To miłe uczucie, kiedy jest się królem strzelców. Nie zakładałem sobie przed sezonem, że uda mi się strzelić aż tyle bramek. Moja dziewczyna na każdym kroku powtarzała mi jednak, żebym wierzył w siebie. I właśnie wiara w siebie zaowocowała. Muszę przyznać, że niektóre bramki były dość łatwe, piłka praktycznie spadała mi na nogę, ale z drugiej strony myślę, że w każdej sytuacji trzeba było zachować cierpliwość i chłodną głowę – powiedział Żebrowski na łamach oficjalnej strony kaliskiego klubu.
Miniony sezon zakończył się dla niego podwójnym sukcesem, nie tylko indywidualnym, ale też drużynowym. Jego zespół wywalczył bowiem upragniony awans do drugiej ligi. – To był nasz wspólny cel i cieszę się, że udało się go zrealizować. Teraz jest czas na świętowanie, ale nie można przesadzać. Czekamy na wznowienie treningów, nie ukrywam, że jest głód piłki – zaznacza „Żebro”.
Od kilku tygodni podopieczni Ryszarda Wieczorka trenują indywidualnie w domach. Według wstępnego planu do wspólnych treningów mają wrócić w połowie czerwca, ale być może nastąpi to nieco szybciej. – Dostajemy rozpiski, mamy sport-testery. Trenujemy indywidualnie, od pewnego czasu, kiedy część zakazów została zdjęta, możemy co nieco porobić z piłką. Jestem teraz w rodzinnym mieście, trenuję, biegam, do tego rower. Wiadomo, że jest ciężko, ale mamy ludzi, którzy nas przygotowują, monitorują i myślę, że wszystko jest w porządku. Na pewno dobrze będzie wrócić do wspólnych zajęć – zapewnia Mateusz Żebrowski, który w KKS-ie występuje od sierpnia 2018 roku, a w styczniu przedłużył umowę z klubem do końca sezonu 2020/2021.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze