Mieszkanka Borku w powiecie kaliskim, w dniu wyborów przebywała w Krakowie i tam dopisała się do spisu wyborców. Tam też oddała swój głos. Okazało się jednak, że teoretycznie mogłaby to zrobić dwukrotnie – także w swoim miejscu zamieszkania. Jak informuje Anna Krysicka z Krajowego Biura Wyborczego Delegatura w Kaliszu, nazwisko kobiety zauważył na liście członek jej rodziny.
Nieprawidłowość mieszkanka Borku zgłosiła w formie protestu do Sądu Najwyższego. Zdaniem Anny Krysickiej sytuacja nie miała jednak znaczenia dla wyników wyborów, bowiem kobieta oddała tylko jeden głos.
W sumie do Sądu najwyższego wpłynęło ponad 5800 protestów wyborczych. Trzy z nich zostały w miniony czwartek uznane za zasadne, jednak Sąd Najwyższy stwierdził, że nie miały one wpływu na wynik wyborów.
MIK, AW, fot. arch.
Napisz komentarz
Komentarze