W Kaliszu są trzy punkty, w których można kupić tzw. dopalacze: w rejonie kaliskiego więzienia, przy ulicy Złotej i niedawno otwarty przy Śródmiejskiej. 24 listopada br. do sklepów wkroczyli pracownicy Sanepidu w asyście policjantów. Zabezpieczono łącznie 108 próbek sprzedawanych tam produktów. Przebadało je specjalizujące się w tym Biuro Kryminalistyczno - Prawne w Szczecinie.
- Dostaliśmy szczegółowe analizy tych próbek. W 80 wykryto substancje psychoaktywne i stwierdzono, że są to tzw. środki zastępcze. Oznacza to, że mają one działanie bardzo zbliżone do narkotyków i środków odurzających. Ale nie znajdują się na liście substancji zakazanych – mówi Anna Napierała (na zdj.), kierownik sekcji higieny pracy kaliskiego Sanepidu.
Dopalacze mają różne nazwy handlowe i określone "przeznaczenie". Łączy je ich szkodliwość
Gdyby znajdowały się na tej liście, wtedy sprawą zajmowałyby się organa ścigania i kary byłyby o wiele surowsze. - W badanych próbkach wykryto, że znajdują się w nich substancje psychostymulujace. Są to tzw. analogi już znanych i zakazanych substancji odurzających. Ich działanie bardzo często podobne jest do działania amfetaminy – wyjaśnia Anna Napierała z kaliskiego Sanepidu. - Według analiz szczecińskiej jednostki, środki te wywołują m.in. tachykardię, kołatanie serca, podniesienie ciśnienia krwi, zawroty głowy, drżenie rąk, drgawki, konwulsje, zaburzenia psychiczne, omamy, halucynacje czy stany depresyjne - dodaje.
To nagranie bójki przed sklepem z dopalaczami zbulwersowało tysiące internautów. O co im poszło? Można się domyślać
W ostatnim czasie wielokrotnie informowaliśmy o trafiających do kaliskiego szpitala młodych osobach po zażyciu dopalaczy. W wielu przypadkach pacjenci mieli opisane wyżej objawy. Od początku tego roku to już 53 osoby. Śmiertelną ofiarą tych środków jest zmarły we wrześniu 29-letni kaliszanin.
Policja mogła do tej pory jedynie dokonywać rutynowych kontroli klientów sklepów z dopalaczami. Samego "towaru" zabezpieczyć nie miała prawa.
Pomimo ogromnych szkód, jakie czynią dopalacze w świetle prawa nie są traktowane jak narkotyki. W przypadku osób handlujących tymi środkami Sanepid może korzystać jedynie z postępowania administracyjnego i za wprowadzanie do obrotu środków zastępczych może nałożyć kary pieniężne - od 20 tysięcy złotych do miliona. Na decyzję w tej sprawie kaliski Sanepid ma 30 dni. - Wysokość kary zależy tutaj od wielkości asortymentu danego sklepu i szkodliwości wykrytych substancji – tłumaczy Anna Napierała. Przepisy prawa administracyjnego pozwalają też Sanepidowi na wydanie zakazu sprzedaży tych środków, ale tylko w tych pomieszczeniach, w których ujawniono dopalacze.
Niestety wszystkie te kary i zakazy wcale nie ukracają dopalaczowych interesów. Bo zajmujący się tym biznesem ludzie, zamykają jeden sklep, a otwierają następny. A w nim są już dopalacze w opakowaniach o innych nazwach i sama działalność gospodarcza zostaje przypisana innej osobie. Zmienia się też miejsce, ale klienci już dobrze wiedzą, gdzie tzw. „sklep kolekcjonerski” znaleźć.
Najwyższą karą, jaką do tej pory Sanepid nałożył na kaliski sklep trudniący się sprzedażą dopalaczy to 200 tysięcy złotych. Zgodnie z przepisami, każdy ma prawo odwołać się od takiej kary, co dzieje się nagminnie. Procedura trwa, a interes kręci się dalej.
Agnieszka Gierz, fot. archiwum
Napisz komentarz
Komentarze