Powiedzieć, że kaliszanie pojechali do Kielc po najniższy wymiar kary, byłoby nadużyciem, co jednak nie zmienia faktu, że biorąc pod uwagę okoliczności towarzyszące tej potyczce inny wynik niż wygrana gospodarzy traktować by należało w kategoriach sporej sensacji. Dość wspomnieć, że o wyprawie na mecz z czołowym w Europie zespołem ekipa znad Prosny dowiedziała się praktycznie na dwa dni przed tym spotkaniem, tuż po powrocie z kwarantanny. Czasu na przygotowania nie było więc praktycznie wcale. Jakby tego mało, trener Tomasz Strząbała ma obecnie do dyspozycji zaledwie 11 zawodników, w tym tylko dziewięciu z pola. Z różnych przyczyn zagrać nie mogli m.in. jedyni w kadrze leworęczni rozgrywający Marek Szpera i Gracjan Wróbel czy też lider defensywy Mateusz Kus. Na domiar złego, sobotnie spotkanie przedwcześnie z powodu czerwonej kartki zakończył Kamil Adamski, a w drugiej połowie urazu klatki piersiowej nabawił się Maciej Pilitowski. Los nie oszczędza zatem kaliszan i trudno było oczekiwać, aby tak zdziesiątkowana drużyna mogła zagrozić niepokonanemu liderowi PGNiG Superligi. Najistotniejsze w tym wszystkim, że w końcu, po dwutygodniowej przerwie, mogła ona wybiec na ligowy parkiet.
Vive, zgodnie z przewidywaniami, wygrało, ale siedmiobramkowy dystans (32:25) wypracowało sobie dopiero w końcowych fragmentach. Wcześniej kaliszanie zrobili wiele, aby utrudnić miejscowym zdobycie kompletu punktów. Tuż przed przerwą tracili do nich tylko dwa gole. Taki sam dystans dzielił obie drużyny jeszcze w 39. minucie (19:17), a na kwadrans przed końcem wynosił on ledwie trzy trafienia (22:19). W ataku MKS-u dwoił się i troił Kacper Adamski, który z dorobkiem dziewięciu goli był najskuteczniejszym graczem na parkiecie. Na zespół z Kielc, który od wielu sezonów ma wręcz monopol na mistrzostwo Polski, to jednak zdecydowanie za mało.
Dla kaliskiej drużyny była to druga porażka w obecnym sezonie. Na koncie ma też ona trzy zwycięstwa.
Michał Sobczak, fot. Anna Benicewicz-Miazga/biuro prasowe Łomża Vive Kielce
***
Łomża Vive Kielce – Energa MKS Kalisz 32:25 (16:12)
Vive: Kornecki, Wałach – Karalek 4, Surgiel 4, Gębala 3, Gudjonsson 3, Moryto 3, Tournat 3, Vujović 3, A. Dujszebajew 2, D. Dujszebajew 2, Kaczor 2, Sićko 2, Karacić 1.
Kary: 14. min. Karne: 3/3.
Energa MKS: Krekora, Zakreta – Kacper Adamski 9, Kamil Adamski 4, Góralski 3, Kamyszek 3, M. Pilitowski 3, Misiejuk 2, K. Pilitowski 1, Czerwiński, Krępa.
Kary: 14. min. Czerwona kartka: Kamil Adamski (40. min, za faul). Karne: 4/5
Sędziowali: Grzegorz Młyński (Zwoleń) oraz Rafał Puszkarski (Legionowo)
Napisz komentarz
Komentarze