Był poniedziałek, 16 stycznia 2017 niemal samo południe. 59-letni Krzysztof, pracownik firmy zewnętrznej, odpowiadał za porządek na terenie dworca PKS.. Niedawno urodziła mu się wnuczka. Mężczyzna odśnieżał chodnik…
Komandoski nóż wbijał z zimną krwią
Najprawdopodobniej w tym czasie jego morderca, Adrian Sz. błąkał się po Galerii Amber.
- Byłam w galerii i w jednym ze sklepów chodził facet. Po wyjściu ze sklepu mówił coś o nożu, że najchętniej by pozabijał. Ale od razu wyszedł. Może to on skoro obok jest dworzec… – pisała nam wówczas czytelniczka.
26-letni kaliszanin, Adrian Sz. zaszedł swoją ofiarę od tyłu i zadał jej ciosy dużym nożem w plecy. Wszystko działo się na oczach pasażerów. Maria, pracownica PKS-u słyszała krzyki:
Pomocy! Ratunku! - On na nim siedział i go dźgał jeszcze. Patrzę – kto tam leży? Myślę, Krzychu miał dyżur. I to wszystko. Moment, sekunda. Chwilę wcześniej wyszłam, by wyrzucić ogryzki od jabłka. To przecież mogłam być ja – mówiła nam na dzień po dramacie Maria.
Materiał Telewizji Kalisz z 17 stycznia 2017 roku na temat zabójstwa przy Dworcu PKS
Z pomocą panu Krzysztofowi ruszyło dwóch pracowników technicznych KPT. 64-letni Jan i 36-letni Kamil. To ten starszy bez wahania rzucił się na napastnika i odciągnął go od poważnie już rannego pana Krzysztofa. Gdyby nie oni, nie wiadomo co lub kto zatrzymałoby zabójcę. Natychmiast wezwano służby. Do czasu przyjazdu pogotowia jedną z osób, które ratowały pana Krzysztofa, była Marzena.
- Przybiegł po mnie kierowca, mówił, że doszło do jakieś skaleczenia. Pobiegłam szybko z bandażem. To jest nie do opisania, co przeżyliśmy. Pan na naszych oczach odchodził, a ten, który to zrobił, siedział obok niego. Żadnej reakcji. Nawet się nie ruszył. Ja siedziałam przy nim, zanim przyjechało pogotowie. To jest nie do opisania. Był jeszcze przytomny. Cały czas mówił, że nie może oddychać, że jest mu słabo. Myśleliśmy, że go uratują… Jak sanitariusze odwrócili pana Krzysztofa, to krew się lała strumieniem. To była potężna rana. Nóż był bardzo duży, z takich komandoskich. Napastnik sobie siedział i nie okazywał żadnych uczuć. Bez żadnej reakcji. To co zrobił nie mieści się w głowie, żeby podejść do człowieka i z zimną krwią go zaatakować. To mogło spotkać każdego kto był na dworcu, każdego z nas – mówiła nam wtedy Marzena.
Krzysztof. M zmarł w szpitalu tego samego dnia. Jego zabójca Adrian Sz. nie uciekał… Po przybyciu na miejsce funkcjonariuszy policji podał, że słyszał głosy, które nakazały mu dokonać zabójstwa.
Co działo się w jego głowie?
Duży komandoski nóż kupił tuż przed zbrodnią. Adrian Sz. leczył się psychiatrycznie.
Mama Adriana Sz. opowiedziała w sądzie, że jej syn po skończeniu studiów licencjackich pracował w biurze podatkowym. Następnie wyjechał za granicę, gdzie opiekował się osobami starszymi i schorowanymi. Rok przed tragedią rozpoczęły się u niego problemy psychiczne. Wrócił do Polski i już wtedy wyjawił matce, że ma w głowie głosy. Głosy, których się bał. Miał również myśli samobójcze. Czasami znikał na kilka dni, a po powrocie twierdził, że nie wiedział, gdzie był i co robił.
Matka raz zawiozła syna na oddział psychiatryczny, ale lekarz odmówił hospitalizacji. Dopiero następnym razem przyjęto go na obserwację. Stwierdzono wówczas u niego ciężką depresję.
Po kilku miesiącach od pobytu w szpitalu 26-latek z zimną krwią zabija obcego, przypadkowego mężczyznę – Krzysztofa M.
W listopadzie 2017 roku Adrian Sz. zostaje skazany na 25 lat więzienia. Apelację od wyroku wnoszą prokurator (żąda dożywocia) i obrońca oskarżonego (uchylenie zaskarżonego wyroku i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania).
Sąd Apelacyjny w Łodzi wyrokiem z dnia 24 kwietnia 2018 r. uchyla zaskarżony wyrok i sprawę przekazuje do ponownego rozpoznania Sądowi Okręgowemu w Kaliszu, w wytycznych wskazując na konieczność przeprowadzenia kompleksowej opinii nowego zespołu biegłych sądowych dotyczącej oceny stanu zdrowia oskarżonego, jego poczytalności w chwili popełnienia czynu – informuje nas Edyta Janiszewska, rzecznik Sądu Okręgowego w Kaliszu.
Adriana Sz. badało kilka zespołów biegłych: psychiatrów, psychologów, neurologów. Stwierdzono zmiany w obrębie mózgu – nieoficjalnie wiadomo, że wykryto u niego guza mózgu.
Ostatecznie biegli akcentując niezwykle trudny diagnostycznie przypadek, przyjęli, że oskarżony w chwili czynu miał zachowaną zdolność zrozumienia swojego działania, ale możliwość pokierowania postępowaniem była ograniczona, lecz nie w stopniu znacznym, co nakazuje w świetle obowiązujących przepisów traktować oskarżonego jak osobę poczytalną i w konsekwencji prowadzi to do konieczności wymierzenia mu kary zgodnie z obowiązującymi przepisami – powiedziała Anna Zawiślak Sędzia Sądu Okręgowego w Kaliszu.
Te przewidują za ten czyn od 8 do 15 lat więzienia, 25 lat więzienia lub dożywocie.
Może wyjść na wolność za 7 lat
Po ponownym rozpoznaniu sprawy prokurator we wnioskach końcowych wniósł o wymierzenie kary dożywotniego pozbawienia wolności, ponadto o zmianę kwalifikacji czynu i przyjęcie dodatkowo, że oskarżony działał z motywacją wskazującą na szczególne potępienie, natomiast obrońca oskarżonego - o najmniejszy wymiar kary.
Wczoraj, we wtorek zapadł wyrok: 15 lat pozbawienia wolności.
Adrian Sz. może ubiegać się o warunkowe zwolnienie po odbyciu 12 lat kary. Sąd zalicza mu okres aresztu, który wynosi już pięć lat, dlatego morderca może wyjść na wolność za 7 lat.
Oskarżony ma również zapłacić 150 tysięcy zł zadośćuczynienia synowi zamordowanego Krzysztofa.
W ocenie sądu podniesione powyżej okoliczności związane z istnieniem zaburzeń u oskarżonego w połączeniu z dotychczasową niekaralnością, dobrą opinią, jaką posiadał oskarżony w miejscu zamieszkania musiały wpłynąć na ostateczny wymiar kary. Tło chorobowe, jakkolwiek nie tyle istotne, by mówić o zniesieniu poczytalności czy ograniczeniu poczytalności, jako niezawinione przez sprawcę, nie dały sądowi podstaw przy dotychczasowym trybie życia i braku konfliktu z prawem do wymierzenia mu jednej z tak zwanych kar eliminacyjnych przewidzianych dla sprawców głęboko zdemoralizowanych, wchodzących w liczne konflikty z prawem – uzasadniała Anna Zawiślak Sędzia Sądu Okręgowego w Kaliszu.
Wyrok jest nieprawomocny.
Napisz komentarz
Komentarze