Na kilka dni przed świętami Wielkanocy tabliczki na ul. Wodnej postawił Miejski Zarząd Budynków Mieszkalnych po uwagach współwłaścicieli budynku. Powodem były nieczystości po gołębiach zalegające na strychu budynku oraz kleszcze. Rykoszetem oberwały koty, które chadzając własnymi ścieżkami, trafiły na podwórko kamienicy. A przy okazji na problem, bo zarządcy budynku ich obecności najwyraźniej sobie nie życzą. Innego zdania są niektórzy mieszkańcy. Chociaż sprawa wydaje się błaha, obawiają się zemsty sąsiadów i dlatego z nami rozmawiali anonimowo. - Sąsiedzi różny sposób koty karmią, wyrzucają coś przez okno, nie chcą afiszować się bezpośrednio, bym powiedziała, więc to jest jakieś zastraszenie – mówi jedna z lokatorek kamienicy.
Mieszkańcy częściowo prywatnej, a częściowo komunalnej kamienicy są teraz podzieleni, a w sprawie dokarmiania zwierząt dyskutują na… tabliczki. Obok tych o zakazie pojawiły się te o zgoła innej treści, którą ani koty, ani gołębie raczej się nie przejmują. - W niedzielę rano ktoś zawiesił w innym miejscu taką informację, że tu się karmi psy, a koty i gołębie mają nie korzystać z tego pożywienia. Zrozumieliśmy, że tutaj możemy to jedzenie wystawić. To był taki wybieg – mówią mieszkańcy.
Przychylni kotom mieszkańcy jednak dalszych wybiegów stosować nie chcą i żądają cofnięcia zakazu. Patową sytuację próbuje zrozumieć także Sylwester Piechowiak, prezes stowarzyszenia „Help Animals”, które z polecenia miasta opiekuje się właśnie m.in. wolno żyjącymi kotami. Zgodnie z obowiązującą w całym kraju ustawą o ochronie zwierząt te wolno żyjące należy otoczyć opieką. Reguluje to także program opieki nad zwierzętami bezdomnymi przyjęty przez miasto. W miejskiej uchwale, mówiącej z kolei o utrzymaniu czystości, czytamy że „Dokarmianie ptaków i zwierząt może odbywać się w miejscach i w obiektach ku temu przeznaczonych i za zgodą zarządcy nieruchomości”. - Tu zaczyna się błędne koło, bo nawet Urząd Miasta w Kaliszu przeznacza pewną kwotę na dokarmianie wolno żyjących kotów, ich sterylizację, a jednocześnie powstają zakazy dokarmiania, więc tutaj jest jedno wielkie nieporozumienie – mówi Sylwester Piechowiak.
Jego zdaniem kłopot z kotami wolno żyjącymi nie dotyczy wyłącznie jednej kamienicy przy ul. Wodnej. „Help Animals” zorganizowało jakiś czas temu pod patronatem prezydenta miasta konkurs dla młodzieży na budowę budek dla kotów, które później przekazano opiekunom zwierząt. - Jednak po pewnym czasie okazało się, że administracje osiedli zarządziły usunięcie tych domków i zakazały dokarmiania kotów – dodaje Piechowiak.
Mieszkańcy ul. Wodnej zakazu nie rozumieją, a obecność kotów im nie przeszkadza. - Może oprócz tego, że czasami chodzą po autach i zostawiają takie swoje kocie łapki na szybach, to nie sądzę, to takie raczej sympatyczne zwierzęta – mówi jeden z lokatorów. Mniej sympatyczne są szczury, które krążyły po piwnicach kamienicy położonej nad rzeką. - Szczury biegały po podwórzu, nawet do plantów. Ale od kiedy są te koty – to tego nie ma – podkreślają mieszkańcy.
Zarządcy budynku nie są jednak o tym przekonani i pytają – czy kot nakarmiony nadal będzie polował na gryzonie? W tej sprawie koty jednak tajemniczo milczą.
Mirosława Zybura, fot. autor
Napisz komentarz
Komentarze