Atmosferę wielkiego sportowego święta czuć było na długo przed meczem. Pierwsi kibice przekroczyli bramy stadionu przy ulicy Łódzkiej z dwugodzinnym wyprzedzeniem. A tam, w oczekiwaniu na piłkarskie emocje, czekało na nich wiele atrakcji. Największym zainteresowaniem cieszyła się mobilna strefa Fortuna Pucharu Polski, w której chętnych do zrobienia sobie zdjęcia z głównym trofeum rozgrywek nie brakowało.
Ostatecznie na trybunach zasiadło 7100 widzów, co jest frekwencyjnym rekordem w Kaliszu. Nikt, kto wybrał się na mecz, nie mógł tego żałować. KKS ograł bowiem trzeciego już w tym sezonie przedstawiciela PKO BP Ekstraklasy. O ile jednak starcia z Widzewem Łódź i Górnikiem Zabrze do końca trzymały w napięciu, o tyle potyczka ze Śląskiem Wrocław okazała się jednostronnym widowiskiem. Gospodarze byli od faworyzowanych rywali co najmniej o dwie klasy lepsi. Wynik 3:0 brzmi sensacyjnie, choć z przebiegu gry jest w pełni zasłużony. Podopieczni Bartosza Tarachulskiego zdominowali bowiem przeciwnika, szybko strzelili dwa gole, kolejnego dołożyli jeszcze przed przerwą, a w drugiej połowie umiejętnie kontrolowali mecz.
Śląsk zagroził tylko na początku, gdy po stałym fragmencie gry kapitalnym refleksem wykazał się Maciej Krakowiak. Potem rozpoczął się koncert KKS-u. Kaliszanie byli dobrze zorganizowani, grali z polotem, piłkarsko przewyższali ekstraklasowego przeciwnika. Taka postawa szybko przełożyła się na gole. W 20. minucie aktywny na lewej flance Kasjan Lipkowski rozegrał piłkę z Nestorem Gordillo, po czym znalazł się oko w oko z Michałem Szromnikiem. Okazji nie zmarnował, trafiając przy dalszym słupku. Goście przyjęli cios, a kilkadziesiąt sekund później byli praktycznie na deskach. Miejscowi przejęli piłkę w środku pola i wyprowadzili składną akcję, w której Piotr Giel obsłużył podaniem zupełnie niepilnowanego Michała Boreckiego, a ten dopełnił formalności. Wyższość nad rywalem, który jeszcze w niedzielę ograł u siebie mistrza Polski, przypieczętowali na minutę przed zejściem do szatni. Adrian Łuszkiewicz jak tyczki mijał kolejnych oponentów, po czym wyłożył futbolówkę Mateuszowi Gawlikowi. Piłkarz z najdłuższym stażem w szeregach KKS-u popisał się miękkim lobem, kompletnie zaskakując Szromnika, a kibicom dając kolejny powód do euforii.
Wrocławianom nie pomógł kwadrans przerwy. Zmuszeni do ataku pozycyjnego mieli po powrocie z szatni poważne problemy z rozmontowaniem kaliskiej defensywy. Trzykrotnie udało im się posłać prostopadłe piłki w pole karne, ale za każdym razem ścianą nie do przejścia był Maciej Krakowiak. Obrazu gry nie zmieniła nawet czerwona kartka, jaką w 67. minucie, w efekcie drugiej żółtej, ujrzał Gawlik. Grając w osłabieniu KKS nie stracił kontroli nad boiskowymi wydarzeniami, grał mądrze, w znakomitej większości kasował akcje rywali jeszcze przed własnym polem karnym. Wygrał i awansował zupełnie zasłużenie.
Podopieczni trenera Tarachulskiego są już w najlepszej czwórce Fortuna Pucharu Polski, co dla kaliskiego klubu jest wyczynem bezprecedensowym. Kolejne sportowe święto przy Łódzkiej szykuje się 5 kwietnia, bo właśnie wtedy rozegrane zostaną mecze półfinałowe. Rywala w tej fazie zmagań niebiesko-biało-zieloni poznają w piątek o 12:00 – wtedy odbędzie się losowanie par 1/2 finału. Będzie nim ktoś z trójki Legia Warszawa, Raków Częstochowa i Górnik Łęczna.
***
KKS Kalisz – Śląsk Wrocław 3:0 (3:0)
Kasjan Lipkowski 20, Michał Borecki 21, Mateusz Gawlik 44
Żółte kartki: Gawlik, Borecki (KKS) oraz Poprawa, Yeboah, Bukowski (Śląsk)
Czerwona kartka: Mateusz Gawlik (KKS, 67. min, druga żółta)
Sędziowali: Marcin Kochanek (Opole) oraz Adam Kupsik i Michał Sobczak
KKS: Krakowiak – Kendzia, Gawlik, Lipkowski – Zawistowski, Wysokiński (70 Gęsior), Łuszkiewicz, Koczy – Borecki, Giel (75 Putno), Gordillo (80 Kamiński)
Śląsk: Szromnik – Konczkowski, Verdasca, Poprawa (68 Borys), Grétarsson, Víctor García (46 Jastrzembski) – Yeboah, Leiva (54 Rzuchowski), Olsen (54 Bukowski), Samiec-Talar (54 Łyszczarz) – Expósito
Napisz komentarz
Komentarze