Starcia z ekipą z okręgu leszczyńskiego nigdy nie należały do przyjemnych. Po powrocie na czwartoligowe boiska kaliszanie nie potrafili jak dotąd jej ograć. W sobotę także zanosiło się na ciężką przeprawę, bo rywale już w 5. minucie objęli prowadzenie. Piłkę do siatki posłał doświadczony Marcin Roszak, który przymierzył potężnie z rzutu wolnego z ponad 30 metrów. – Popełniliśmy kardynalny błąd przy ustawieniu muru. Taka bramka nie powinna w ogóle paść! – pieklił się po spotkaniu trener Pawlak.
Jego podopieczni długo nie potrafili skutecznie odpowiedzieć. Wprawdzie byli stroną przeważającą, ale nie przełożyło się to na ilość i jakość sytuacji. W końcówce pierwszej połowy w światło bramki nie zdołali ucelować Jacek Gajewski i dwukrotnie Iwelin Kostow. – Po stracie gola na pewno grało się ciężej, bo przeciwnik zagęścił szeregi. Pępowo w swoim stylu nie dyktowało warunków, tylko przyjmowało nas na swojej połowie i czekało na uruchomienie kontrataków. Na szczęście nasza defensywa stanęła na wysokości zadania – zauważa szkoleniowiec niebiesko-biało-zielonych.
Po przerwie gospodarze błyskawicznie przeszli do ofensywy i gol wyrównujący stał się tylko kwestią czasu. Po kwadransie starań miejscowi dopięli swego. Zagranie Błażeja Ciesielskiego z prawej flanki zmierzało nieuchronnie do nabiegającego w pole bramkowe Iwelina Kostowa, ale Bułgara uprzedził Przemysław Ptak, niefortunnie pakując futbolówkę do własnej siatki.
Remis nie zadowalał kaliszan, którzy poszli za ciosem. Tuż po wejściu z ławki rezerwowych dwie dogodne okazje miał Remigiusz Malicki, jednak minimalnie chybił. Znacznie lepiej ustawiony celownik miał za to Mateusz Gawlik, który pokusił się o trafienie przedniej klasy. W 71. minucie defensywny pomocnik KKS-u huknął bez zastanowienia z dystansu, a piłka odbijając się jeszcze od słupka, ugrzęzła w siatce, obok stojącego jak zahipnotyzowany bramkarza. – To była moja najładniejsza bramka w całej piłkarskiej przygodzie – cieszył się po spotkaniu popularny „Gaweł”.
wideo: Norbert Gałązka (kkskalisz.pl)
Bohaterem kolejnych minut był Stajko Stojczew. Najpierw ofiarnie przyjął on na głowę mocne uderzenie jednego z rywali, przez co musiał opuścić na chwilę plac gry. Po powrocie na murawę natychmiast ruszył pod bramkę przyjezdnych i wyłuskał futbolówkę spod nóg kompletnie zaskoczonego obecnością bułgarskiego pomocnika Dawida Piosika. Stojczew nie zmarnował okazji i z zimną krwią wykorzystał sytuację sam na sam. Kropkę nad „i” postawił jego rodak, Iwelin Kostow. W doliczonym czasie przeciął on podanie rywali w poprzek boiska i samotnie ruszył na bramkę strzeżoną przez Tomasza Dembskiego, po czym wygrał pojedynek jeden na jeden z golkiperem.
– W drugiej połowie praktycznie zdemolowaliśmy przeciwnika. Pokazaliśmy, że dysponujemy naprawdę solidnym zasobem umiejętności piłkarskich, jak i siłami. Myślę, że z przebiegu meczu wygraliśmy jak najbardziej zasłużenie – podsumował Krzysztof Pawlak.
KKS umocnił się na pozycji wicelidera IV ligi. Do prowadzącej drużyny ze Ślesina nadal traci zaledwie punkt. W najbliższy piątek kaliski zespół zagra na wyjeździe z LKS-em Gołuchów.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze