Po zdeklasowaniu w ubiegłym tygodniu faworyzowanej drużyny ze Świdnicy żaden rywal w lidze nie jest kaliszankom straszny. Tym bardziej, jeśli plasuje się na ostatniej pozycji. Wydawało się więc, że outsider z Wodzisławia Śląskiego nie sprawi MKS-owi wielu problemów. W trakcie rywalizacji okazało się jednak, że Zorza to całkiem solidny team, który z pewnością nie jednemu zespołowi spłata w tym sezonie psikusa. – Ten rywal był zdecydowanie bardziej wymagający niż Świdnica. Jako ostatni w tabeli nie miał tak naprawdę nic do stracenia. Dziewczyny stanęły jednak na wysokości zadania – mówi nam trener Daniel Przybylski.
Wyraźnym atutem w grze kaliskich siatkarek stają się blok i zagrywka. Te elementy przynoszą im najwięcej korzyści. W starciu z Zorzą na dobrym poziomie prezentowało się też przyjęcie, co cieszy szkoleniowca, który na te pozycje, pod nieobecność Magdaleny Fedorów, która w sobotę brała ślub, desygnował dwie młode podopieczne – Karolinę Janczak i Maję Łysiak. – Spisały się bardzo dobrze. Pozytywną zmianę dała też Justyna Andrzejczak. Mieszanka doświadczenia z młodością zdaje egzamin. Dzięki temu te młode dziewczyny bardzo szybko rozwijają swoje umiejętności – zauważa trener MKS-u.
Pierwszego seta skutecznym zbiciem zakończyła wspomniana właśnie Justyna Andrzejczak (25:21). Wcześniej kaliszanki prowadziły różnicą nawet sześciu oczek (17:11). Nieco rozluźnienia w ich szeregi wkradło się w drugiej odsłonie, w której z trudem przychodziło im kończenie pierwszego ataku. W końcówce, gdy przyjezdne odskoczyły na cztery punkty (18:22), miejscowe popracowały jeszcze blokiem, ale pozwoliło to tylko zmniejszyć dystans do dwóch oczek (23:25). – Popełniliśmy zbyt dużo własnych błędów, więcej niż siedem. W takiej sytuacji trudno myśleć o wygraniu seta – twierdzi trener Przybylski. Jego podopieczne wróciły na właściwe tory w kolejnych partiach. Zarówno w trzecim, jak i czwartym secie nie dały przeciwniczkom żadnej nadziei na korzystny rezultat. Najpierw wygrały gładko do 16 po ataku Edyty Kucharskiej ze środka, a potem zwyciężyły do 20, odpierając pogoń przeciwniczek, które w pewnym momencie złapały kontakt, niemal niwelując stratę – z 14:7 na 19:18.
– Dziewczyny coraz lepiej czują się stojąc na parkiecie obok siebie, widać też, że na wyższym poziomie jest zgranie. Myślę, że w kolejnym meczu będzie jeszcze lepiej pod tym względem – przekonuje Daniel Przybylski.
W sobotę MKS po raz pierwszy w tym sezonie zagrał w Arenie. Wygrana z Zorzą jest drugim triumfem kaliszanek w rozgrywkach. Dzięki temu przesunęły się one na piątą lokatę w tabeli grupy 2 II ligi. Za tydzień pojadą po punkty do Radzionkowa.
Michał Sobczak
Napisz komentarz
Komentarze